Karmię koty taste of the wildem, przy opisie której to karmy stwierdzono: "dla kotów w każdym stadium życia, od kociaka po seniora". Co o tym myślicie, czy rzeczywiście karma ta, deklarowana jako kompletna, rzeczywiście zaspokaja 100% potrzeb żywieniowych kociąt? Nie wierzę, żeby producent czy też dystrybutor kłamali i nie sprawdzili, czy rzeczywiście tak jest, ale mam pewne wątpliwości mimo to :/. Podałem maluchowi rozmiękczone w ciepłej wodzie kulki totw. Wodę z tego "posiłku" chłeptał łapczywie (nie chciał tknąć wody podanej osobno na spodeczku); zjadł też kilka kulek, ale bez entuzjazmu. Rozumiem, że jest po prostu nie przyzwyczajony do takiego pokarmu i to kwestia czasu. ? czy kupić mu coś jeszcze dzisiaj innego do jedzenia?
Dodam, że kociak wydaje się być chudy.
Jutro zapytam weta o wszystko i będę postępować zgodnie z jego zaleceniami, ale do jutra będę miał wątpliwości, więc pytam tutaj

Kotek zupełnie nie boi się kotów rezydentów i psa. Koty oczywiście są wstrząśnięte całą sytuacją i niedotykalskie, prychające, warczące, trzymające się jak najdalej od intruza. Pies jako jedyny okazuje kociakowi zainteresowanie i ciągle za nim chodzi. Dopiero po długim czasie suka odstąpiła od malca i położyła się "u siebie". Znajda została sama na środku kuchni i próbowała drzemać na siedząco. Co chwilę jednak się budziła i pomiałkiwała. Dopiero po jakimś czasie i po kichnięciu kociaka, genialny ja zorientowałem się, że przecież musi być takiemu maleństwu zimno. Zaniosłem je do psa i teraz leżą razem.