Ranek zaczął sie bólem głowy i nerowym lataniem po chacie.Jako ta latawica z rozczochranym włosem i plączącymi się nogawkami.Żuk nie stawił się na śniadanie.

Koty zjadły już a nikt nie polował na miski

No i zaczęło się.Podniosłam chyba cały blok kiciajac i wołając Żunia.Poleciałam na klatkę .Scenicznym szeptem nawoływałam. Jedynie cienko i rozpaczliwie Karmuś odkrzyknął.A jego nie ma.Serce mi zamarło, nogi zwiotczały.Córka zaczła się ubierać by złazić na dól do piwnicy, ja przesiewałam szafy,szafki,pościel...NIC. A on leżał sobie w koszyczku i gapił obojętnie na nasze szarpaniny. Koszyczek w kącie, on czarny i zrobił sie niewidoczny. W ogóle całe tałatajstwo miało ubaw łażąc za nami i obserwując cyrk.Żeby choć jaka gadzina łapinką wskazała,
mrugła oczkiem lub
machła ogonkiem we właściwym bkierunku.To nie!Ubaw sobie zrobiły.
Żuk źle się dziś czuje.Ma problemy z brzuszkiem.I to chyba było przyczyną jego siedzenia.Musiałąbym przeanalizować co zjadł 36 godzin temu by dojść co mogło zaszkodzić.Ale do takich długoterminowych dochodzeń to tylko jeden (znany) detektyw by się nadał.
Lucynia dalej trwa w maraźmie.Jakby bardziej reaguje na nas i na świat.Czasem sie myje, czasem wyjrzy za okno,czasem warknie na nachala co do niej podejdzie. Wet odstawił już antybiotyk uważając,że jest zdecydowanie lepiej zdrowotnie. Dostała jeszcze kroplówkę na wizytce.Nadżerki poza jedną mała plamcią na języczku pogoiły się.Gorączki brak. Mamy podawać florę i jakiś uodparniacz.Kupiłam Enisyl-F i będziemy dopychać. Je cały czas tylko te jedne, jedyne chrupeczki.Za które cioci seidhee bardzo raz jeszcze dziękujemy!

Nic innego nie chce.Czasem jeszcze śmietanke popije.
Lucynia wieczorem przyszła do łóżka.
Przycupła na rożku .Troszkę nieśmiało wystawiając wystające kosteczki do głaskania. Jednak na sen właściwy

polazła do swego pokoju-brodzika. Musi się czuć w nim najlepiej i najbezpieczniej.Jest taka krucha, delikatna i zwiewna. Oczy ma cały czas smutne. Ileż ona musiała przejść, że nie wie co to kocie dzieciństwo

Jak się utrzymała przy życiu?
Kachna dulczy w pokoju córki.Nie ma większej chęci na wyjście. Czasem Karmel otworzy drzwi i wpada reszta towarzystwa. Niech tylko Krmuś zawiśnie na klamce to jest pospolite ruszenie.Pędzą na złamanie nóg by zobaczyć nową koleżankę. Obywa się bez łapko czynów ale warki odchodzą skuteczne. Najgorzej z Wojtkiem się nie lubią.Co nie jest niczym nowym. Prawie wszystkie nowe koty Wojcia (z wzajemnością) nie lubią.Kasia ożywia sie tylko w czasie posiłkó.Widzę głodnego kota cień i słysze głodne nawoływania rankiem najczęściej.Potem opierdziela mnie jak za późno michę przyniosę.Duuuuuża jest

I cudna. Uważa,że jak pozwala się głaskać ,jak pomruczy i pogada to zapracowałą sobie na przegryzienie chrupeczkami każdego ruch ręki. I tak chodzi od miseczki do głaszczącej ręki gadając coś do mnie po drodze.