Czyli tak: dom musiał być:
- głaszczący
- nie rzucający myszek, szeleszczących tuneli, piłeczek i takich tam
- nieświadomy faktu sterylizacji
- mający nikłe pojęcie lub zerowe o czesaniu kota
- generalnie niezły
- nie wyrobiony kocio
- nie zabepieczający - gdyby była czymś spryskiwana np. frontline to by nie złapała tyle tego....
- wychodzący? zadziwiająco dobrze sobie poradziła........
- kotka mieszkała w domu, nie jest lękliwa.........typowe odgłosy domu zna ( w tym odkurzacz )
Moim zdaniem kotka miała dom z cyklu "kotki kocham, ale nic przy nich nie robię"
A może było tak:
Scenariusz 1 - kotka kochana, zadbana, dopieszczona, opiekunka samotna nagle ląduje w szpitalu i np podczas zamieszania przy wywożeniu chorej z domu kot się wymyka (lub jest celowo wyrzucony na zewnątrz bo lepiej żeby się błąkał niż ma zdechnąć z głodu). Nikt go nie szuka bo opiekunka ciężko chora lub nieprzytomna a może w sanatorium...
Scenariusz 2 - początek jw ale np z powodu wyjazdu do sanatorium ktoś ma się zaopiekować kotem, tylko że kot po drodze ucieka, gubi się, jest wypadek, katastrofa itp. Potem próbuje wrócić do domu (koty mają jakąś taką swoją "nawigację"), tylko że dom zamknięty więc błąka się w okolicy.
Gdy byłam dzieckiem mój dziadek pożyczył od nas kotkę żeby mu wyłapała myszy. Koniec lat 60-tych, małe miasteczko, nikt nie słyszał o specjalnych transporterach. Kot był wieziony na bagażniku roweru w dużym papierowym worku, w którym była zrobiona mała dziurka dla cyrkulacji powietrza. Po dojechaniu na miejsce (3 km pomiędzy polami) okazało się, że dziurka się powiększyła a kotka ulotniła. Wróciła do nas do domu po dwóch tygodniach wychudzona, brudna ale zdrowa i szczęśliwa. No i oczywiście zastała drzwi i serca szeroko otwarte.
Takich scenariuszy może być nieskończenie wiele. Nie zawsze jest to bezmyślność lub zła wola.