Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Pańcia dziś osiwiała, miała zawał, palpitacje, globusa i w ogóle nie
szyjeStali czytelnicy naszego wątku z pewnością się domyślą ocb.
Tak, tak, ten post powinien mieć dramatyczny tytuł:
"Generał na gigancie"
Jak cholernik to zrobił, to ani pańcio, który do południa był w domu, ani pańcia, która wszak ma urlop, ani my - psy, nie wiemy. Gabunia ma swoje podejrzenia, ale ponieważ ciągle źle się czuje, odmówiła współpracy.
Rano pańcia wszystko pozamykała, okienko zastawiła tym dużym, miękkim fotelem i wypuściła lamentującego od drugiej w nocy Generała. Generał najpierw długo się miział z państwem w łóżku, potem latał po schodach, jak państwo jedli śniadanie i nagle się okazało, że kota nie ma.
Państwo oblecieli cały dom, zaglądając w najbardziej nieprawdopodobne miejsca - no nie ma.
Pańcio musiał jechać do pracy, natomiast pańcia obleciała okolicę - nie ma.
Potem okolice obleciał Junior, a pańcia co chwilę wylatywała przed dom i kiciała. Obdzwoniła zaprzyjaźnionych sąsiadów. Obejrzała w lustrze siwe włosy i zaczęła się zastanawiać, czy uda się jej ujść z życiem, kiedy parę osób dowie się, że kotecek - nieszczepiony! - zaginął był.
Jednakowoż popołudniem zadzwonili zachodni sąsiedzi, że jakiś biały, duży kot siedzi u nich w szopie na koksie. Pańcia wywlokła Juniora spod prysznica i popędziła do szopy.
W istocie, coś białego siedziało na koksie i z każdą chwilą przestawało być białe. Junior, który nawet się niespecjalnie wytarł, tylko wdział na siebie spodnie i klapki, z dużym poświęceniem wlazł na koks. Kot przelazł jeszcze dalej, do sąsiedniej szopy. Goły Junior za nim.
Streszczając - kot w pewnym momencie wyprysnął dekorując Juniorową nagą klatę i popędził na południe.
Pańcia zgrzytając zębami obsobaczyła Juniora, że nie założył na siebie czegoś grubego i kazała przynieść klatkę-łapkę. Kiedy już klatka została w szopie zainstalowana, zadzwonił pańcio, by lecieć natychmiast do sąsiada drugiego wschodniego za pierwszym wschodnim, bo jakiś kot wpadł mu do domu.
Pańcia złapała transporter i popędziła. Za nią Junior, przyodziany już stosowniej do łapania zestresowanych kotów, ale nie było potrzeby. Generał siedział w sąsiedzkiej łazience, konkretnie pod prysznicem, więc trochę mokry i uświniony koksem, i bardzo chętnie wlazł do transportera.
Pańcia teraz leczy stresa, a i kot też w swojej łazience odpoczywa po trudach wycieczki, bo nawet nie piśnie...
