Cioteczki Kochane, melduję, że Boluś znów wzorcowo się wykupkał, wysikał, zgłodniał i w stanie wewnętrznej pustki - został zważony.
I albo moja waga szaleje, albo Bolek się zawziął i rośnie, ale języczek wskazuje wyraźnie 275 - 280 dag.
Tym optymistycznym akcentem kończę na dziś. Ja już naprawdę muszę się uczyć. Muszę. Zajrzę jutro, ale na krótko. W piątek rankiem jadę i nie zajrzę, ale postaram się przynajmniej raz w sobotę i raz w niedzielę zaraportować, jak leci.
Piszcie, wklejajcie foty (Aamms, dzięki!!!!

), a ja sobie siądę w poniedziałek i poczytam.
A poniedziałek zapowiada się nerwowo - nocnie, bo Pola jedzie na permanentne golenie (+ badania), zaś Jożo na czyszczenie ząbków pod narkozą (+ badania). Będę miała dwa śpiochy w domu i duszę na ramieniu.
Piszcie zatem, nie gniewajcie się za milczenie i - OLABOGA!
Olabogujcie za moją sesję, bo nigdy przez tyle lat nauki nie zdarzyło mi się być tak skandalicznie nieprzygotowaną...
