Figa w nowym domku :) Powodzenia koteńko

Kasia, na pewno będzie ciężko.
Bez wątpienia.
Ale tylko tak można pomóc kolejnym potrzebującym.
Dlatego trzymam kciuki za ten domek co Was chwyci za serce :ok:

długo już Figusia na domek czeka.
Ale jak się znajdzie, to będzie fantastyczny :ok:

magdaradek pisze:długo już Figusia na domek czeka.
Ale jak się znajdzie, to będzie fantastyczny

musi być fantastyczny, bo do innego nie oddam :twisted:

przypominamy o głosowaniu :roll:

zapraszam odwiedzających :arrow:

mój banerek :!:

startuje Guć i Figa :twisted:

Milka była już miss :mrgreen:

Natalka ma szczególne względy w oczach kociastych :roll:

nie znam wyjasnień, bo jak to dziecko jest gwałtowna i głośna, a jednak one ją kochają :mrgreen:

przy czym Natalka nigdy pierwsza się nie narzuca głaskami i na futrzate nie zwraca uwagi, póki pierwsze jej nie zaczepiają to wówczas cierpliwie małymi łapkami ugłaskuje i tuli te dwie Smoczyce :twisted:

właśnie usnęła z żywym "termoforkiem" :1luvu:

Gdybym to była ja Smoczyca dawno odgryzłaby mi stopę :roll:

A tu Figuś wśród kociatych

dilah pisze:Natalka ma szczególne względy w oczach kociastych nie znam wyjasnień, bo jak to dziecko jest gwałtowna i głośna, a jednak one ją kochają przy czym Natalka nigdy pierwsza się nie narzuca głaskami i na futrzate nie zwraca uwagi, póki pierwsze jej nie zaczepiają to wówczas cierpliwie małymi łapkami ugłaskuje i tuli te dwie Smoczyce właśnie usnęła z żywym "termoforkiem"

właściwie sama sobie odpowiedziałaś

one czują, że Natka to dziecko, a od dzieci zwierzęta zniosą więcej niż od dorosłych. Poza tym masz mądrze kochające dziecko :love:

Kilka fotek - takich na "przechwałkę" :oops:

dziś po raz kolejny usłyszałam zdziwienie "masz koty i kwiaty

" a właśnie, że mam :!:

kocham kwiaty dozgonnie :mrgreen:

gadam do nich jak idiotka mam cztery okna zawalone kwitami i zawsze je kociate przesuwają, ale nie zjadają :twisted:

kocham zwierzaki wszelkie i kocham ludzi tak już mam (też do nich gadam)..nie lubię narzekania, bo zawsze na wszystko da się narzekać tylko po co? tylko na co? tylko w jakim celu? Narzekanie nic nie zmienia "łeb do góry zadrzeć i byle przed siebie" od zawsze sobie to powtarzam, a to moje przechwałki :wink:

Reszta to przechwałki kocie :mrgreen:

Tu wśród działkowych peoni a kto powiedział, że róża królową kwiatów

nie pachnie i nie wygląda tak efektownie jak peonie kociate, też wywąchiwały

dilah, wiesz, że zawsze Cię lubiłam, nie?

nie przyjęłabyś na wieczny tymczas mojej juki? :oops:

taka może trochę mało może zadbana, ale tffarda jak Roman Bratny - zapominam podlewać przez 2 m-ce - i żyje. Wystawiam w czerwcu na dwór, zabieram w listopadzie jak śnieg spadnie - i żyje. Kocięta kiedyś sobie w niej kibelek urządziły... dalej żyje. Cholera, nie mam serca wywalić na kompost :oops:

Tak męczyć kfiotka :evil:

ale namiastkę serca masz do zieleniny, boś nie zasiliła kompostu :roll:

oczywiście, że chcem :mrgreen:

Nie omieszkam przesłać fotek zrelaksowanej i odpięknionej Juki

a nóż serce Cię ściśnie do zieleniny domowej :twisted:

Mogę robić za DS dla niej i to z przyjemnością dla mnie a z ulgą dla Ciebie

dilah pisze:Tak męczyć kfiotka ale namiastkę serca masz do zieleniny, boś nie zasiliła kompostu oczywiście, że chcem Nie omieszkam przesłać fotek zrelaksowanej i odpięknionej Juki a nóż serce Cię ściśnie do zieleniny domowej Mogę robić za DS dla niej i to z przyjemnością dla mnie a z ulgą dla Ciebie

ooo, to super, dowiozę na miejsce, żeby przeprowadzić wizytę przedadopcyjną

wszystkie inne zieleniny szlag trafił już dawno, a ta żyje, skubana :roll:

no szkoda mi jej, bo to potomkini wielkiej - tylko na wysokość - juki, którą chyba też nie bardzo się ktoś zajmował, bo urosło takie - na kiju-badylu dwumetrowym - jeden pióropusz. Jak zaczęło dorastać do sufitu - w pani opiekunce też się chyba uczucia wyższe obudziły, bo stwierdziła, że skoro u niej na suficie się kładzie, to na balkon na zimę wystawi, żeby sobie umarło w spokoju. Jako że wtedy mieszkaliśmy w 3,60 m wysokości - to przytuliłam niechciane żyjątko, potem pociachałam na kawałki - jeszcze pełna wiary i nadziei, że żyjątko się odwdzięczy i urośnie. Nie urosło :twisted:

ta jedna mi została... a wcale to nie jest ten pióropusz, co odziedziczyłam, tylko nowy z kawałka drewna urósł... ale ja nie mam serca do roślinek. :oops:

ze wzajemnością chyba - moja mama gada do kwiatków i jej rosną, ja gadam - zdychają. Więc olałam ten kawałek ogrodu co został, czasem wodą mineralną, co przy łóżku stoi, podleję, a ona ŻYJE!

Ergo - jest Twoja :mrgreen:

TŻ też mówi, że zgadza się na adopcję, bo mu szkoda

jakoś po długim weekendzie się zgadamy - może być?

aaa, teraz się przyjrzałam... masz fikusy? a one podobno przy facetach się nie trzymają? zazdrosne jakieś czy co? ale słyszałam, że "albo chłop albo fikus"?

Oczywiście, że może być :mrgreen:

zapraszam na "włościa" i wizytę PA oczywiście z TŻ-etem :lol:

to zgadamy się po weekendzie

Georg-inia pisze:aaa, teraz się przyjrzałam... masz fikusy? a one podobno przy facetach się nie trzymają? zazdrosne jakieś czy co? ale słyszałam, że "albo chłop albo fikus"?

No mam i je ukochuje zwłaszcza

tzn chłopa też ukochuję, ale chyba jakoś w symbiozie żyjemy ogólnej bo jeszcze nikt nie usechł :twisted: