Kacper dzisiaj powierzony został Ewcinym rączkom.
Jutro zobaczę czy to faktycznie przeżył.
W Łodzi zima zaskoczyła drogowców i po 2 godz. czekania na autobus (do tramwaju mam spory kawałek dalej) wróciłam w charakterze bałwanka do domu na herbatkę.
Po konsultacjach telefonicznych z Ewą zaległam pod pierzyną i rozgrzewałam się do godz. 15. (a co?).
Podobno z Kacpusiem wszystko dobrze, jutro naocznie stwierdzę czy Ewcia nie ma ran na dłoniach po podawaniu interferonu.
Kacperek potrafi rozerwać rękawiczkę jak mu coś nie w smak.
Biedactwo nie dość ,że Ewa to jeszcze interferon!
Sadyścimy się nad kotem!
Pozdrawiam.
