Przed blokiem na Warszawskim Ursynowie przesiaduje od kilku dni kot - zadbany, spokojny, tuli się do wszystkich. Prawdopodobnie po zmarłej, samotnej sąsiadce, wypuszczony przez urzędnika odpowiedzialnego za licytację mieszkania.
Wszystkie fundacje opiekujące się zwierzętami karzą najpierw zadzwonić na "eko patrol" straży miejskiej, ale albo nie przyjeżdżają albo akurat kota nie ma. Sami też nie możemy go nawet na chwilę przygarnąć. Mogę załatwić klatkę do transportu i przetransportować zgubę tylko muszę wiedzieć gdzie przyjmą ją ode mnie.