Witam,
Mam problem z moimi dwiema kotkami. Kotki mają ponad 1,5 roku, od roku są wysterylizowane. Rok temu latem postanowiliśmy zabrać je na działkę na kilka dni. Po zapoznaniu się z trawą i wszystkimi motylkami kotki poczuły się jak w siódmym niebie. Postanowiliśmy więc zabierać je na działkę co tydzień. Bawiły się tam super, ganiały...ciężko je było dowołać do powrotu.
Cieszyliśmy się już, że zrobiło się ciepło i zaczął sezon działkowy - chcieliśmy znowu jeździć na weekendy na działkę.
Niestety, dwa tygodnie temu (pierwszy raz w tym sezonie), w trzeci dzień pobytu, kotki zaczeły się kłócić: prychać, syczeć i wściekać...zaznaczam, że w domu jeśli się kłócą, to jedna drugiej da w policzek łapą i po krzyku...po powrocie do domu było trochę przepychania, ale w sumie na drugi dzień było już normalnie.
W ten weekend jednak zaobserwowaliśmy, że kotki po godzinie (po zjedzeniu wieczornej porcji mokrej karmy) zaczęły się na siebie wściekać. To znaczy jedna jakby bardziej niż druga, jednak zrobiło się to dosyć nieprzyjemne, bo Toffi ciągle "krzyczała" na Pipi kiedy ta przechodziła obok.
Miałam nadzieję, że po powrocie do domu wszystko wróci do normy, jednak nie...i tu pojawia się problem. Sami nie wiemy jak się zachowywać w tej sytuacji. Czy zostawić je i pilnować, żeby się krew nie lała czy np. próbować łagodzić ich kłótnie słodkim głosem, czy jeszcze np. starać się je odizolować (co w sumie byłoby u nas trudne do spełnienia).
Jeśli macie jakieś przemyślenia, to chętnie wysłucham Waszych opinii.
Jeśli podobny wątek się pojawił, to przepraszam. Chętnie przeczytam tamten wątek, jeśli podrzucicie mi linka.
Pozdrawiam,