DT u Joanny w Szczytnie. Wszystko co robię, robię dla kotów.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 18, 2012 7:26 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Asiu jak po nocy towarzystwo?Niech te choróbska pójdą sobie wreszcie precz.Co z transportem na dzisiaj?
[/url]ObrazekObrazekObrazek

horacy 7

 
Posty: 6708
Od: Śro cze 02, 2010 16:01

Post » Pt maja 18, 2012 7:29 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

alab108 pisze:Asiu, kochana tak mi przykro, że Ciebie to spotyka i tych kociąt tak mi żal, że nie umiem tego wyrazić i tego, że walczysz o nie , a później musisz patrzeć jak odchodzą. :cry:

Najgorsza jest bezsilność i że tak mało można zrobić, żałuję tylko że dzień wcześniej nie pojechałam podać interferonu.
joanna3113
 

Post » Pt maja 18, 2012 7:31 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

horacy 7 pisze:Asiu jak po nocy towarzystwo?Niech te choróbska pójdą sobie wreszcie precz.Co z transportem na dzisiaj?

Wszyscy jesteśmy w komplecie, Isia ładnie je. Niestety transportu na dzisiaj nie mam, cały czas szukam.
joanna3113
 

Post » Pt maja 18, 2012 7:36 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

joanna3113 pisze:
alab108 pisze:Asiu, kochana tak mi przykro, że Ciebie to spotyka i tych kociąt tak mi żal, że nie umiem tego wyrazić i tego, że walczysz o nie , a później musisz patrzeć jak odchodzą. :cry:

Najgorsza jest bezsilność i że tak mało można zrobić, żałuję tylko że dzień wcześniej nie pojechałam podać interferonu.

Asiu niestety tak to już pewnie będzie ,ze zawsze będziemy sobie mówiły gdybym wcześniej zauważyła,gdybym wcześniej podała ,gdybym itp.,pewnie i tak nic nie mogłaś zrobić.Ja tez mogłam Ci to podpowiedzieć dzień wczesnie,mogła doktor ale dopiero wczoraj interferon przyszedł mi do głowy.Byłaś w lecznicy próbowałas ,ze weci tutaj są do d... i usypiania to inna bajka.
[/url]ObrazekObrazekObrazek

horacy 7

 
Posty: 6708
Od: Śro cze 02, 2010 16:01

Post » Pt maja 18, 2012 7:38 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

joanna3113 pisze:
horacy 7 pisze:Asiu jak po nocy towarzystwo?Niech te choróbska pójdą sobie wreszcie precz.Co z transportem na dzisiaj?

Wszyscy jesteśmy w komplecie, Isia ładnie je. Niestety transportu na dzisiaj nie mam, cały czas szukam.

Najważniejsze ,że jestescie ,że Isa je .Pozostałe też normalnnie jedzą i sie bawią ?Gdybyś nie znalazła pytaj wetki czy ja moge Was zawieźć bo nie wiem czy to jest możliwe w ogóle?
[/url]ObrazekObrazekObrazek

horacy 7

 
Posty: 6708
Od: Śro cze 02, 2010 16:01

Post » Pt maja 18, 2012 7:42 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

horacy 7 pisze:
joanna3113 pisze:
horacy 7 pisze:Asiu jak po nocy towarzystwo?Niech te choróbska pójdą sobie wreszcie precz.Co z transportem na dzisiaj?

Wszyscy jesteśmy w komplecie, Isia ładnie je. Niestety transportu na dzisiaj nie mam, cały czas szukam.

Najważniejsze ,że jestescie ,że Isa je .Pozostałe też normalnnie jedzą i sie bawią ?Gdybyś nie znalazła pytaj wetki czy ja moge Was zawieźć bo nie wiem czy to jest możliwe w ogóle?

Basiu będę się starać znaleźć transport. Wszystkie koty mają apetyt a Calineczka je za trzy koty, ma ogromną wolę życia.
joanna3113
 

Post » Pt maja 18, 2012 8:03 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Asiu ja, zgodnie z tym co napisałam, zapłacę za paliwo.
Proszę, podaj mi kwotę i numer konta.

Przeklinam to cholerstwo
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

meksykanka

 
Posty: 6532
Od: Wto mar 08, 2011 1:13
Lokalizacja: Prawie Wa-wa

Post » Pt maja 18, 2012 8:13 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

meksykanka pisze:Asiu ja, zgodnie z tym co napisałam, zapłacę za paliwo.
Proszę, podaj mi kwotę i numer konta.

Przeklinam to cholerstwo

Zosiu bardzo dziękuję.
Najgorsze jest to że małej ilości kotów będę mogła pomóc, żaden kot nie szczepiony nie może do mnie trafić.
joanna3113
 

Post » Pt maja 18, 2012 8:16 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Niestety, dwa DT i obydwa "zadżumione" :(
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

meksykanka

 
Posty: 6532
Od: Wto mar 08, 2011 1:13
Lokalizacja: Prawie Wa-wa

Post » Pt maja 18, 2012 10:59 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Nadal szukamy transportu po znajomych ,mój samochód powinien odpaść ze wzgledu na moje koty .Chętny niestety brak a musimy dzisiaj i jutro podac interferon.
[/url]ObrazekObrazekObrazek

horacy 7

 
Posty: 6708
Od: Śro cze 02, 2010 16:01

Post » Pt maja 18, 2012 11:07 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Cały czas zaglądam z nadzieją, że już teraz tylko będą dobre wieści że kociarstwo zdrowieje :ok: .
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Pt maja 18, 2012 12:50 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Alienor pisze:Cały czas zaglądam z nadzieją, że już teraz tylko będą dobre wieści że kociarstwo zdrowieje :ok: .

Na razie wszystkie koty czują się dobrze i najważniejsze że w następny piątek znajoma weźmie do siebie Filipa i Miję na czas szczepienia, bo jak powiedziała pani dr one sa najbardziej zagrożone bo siara którą dostały od matki już ich nie chroni.
joanna3113
 

Post » Pt maja 18, 2012 17:24 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Asiu ale po co je chcesz przenosić? one są pod obstrazłem wirusow i już tego nie zmienisz, a przeprowadzka to stres i obniżenie odporności i wtedy znów cholerstwo może się uaktywnić. No chyba że cos pominęlam.

Generalnie strasznie Tobie i Basi współczuję, żal walki, energii, wydanych pieniędzy a przede wszystkim odejścia kotów...
Zastanawiam się czy nie warto, za czas jakiś , przemyśleć tak ogolnie tę sytuacje?
Obie z Basią od jesieni zmagacie się z pp i nie możecie wyplenić wirusa. Moje wczesniejsze uwagi że Tasza nie mogła go przywlec z lecznicy słuzyły tylko diagnozie sytuacji. Bo moze warto spojrzeć szerzej niż węziej?
Jeśli założysz, ze źrodłem była lecznica to możesz przeoczyć inne źródła a wtedy nie unikniesz ponownego kontaktu z pp. Byc moze to była lecznica, ale być może pp przeniosła Basia z ktorą się kontaktowałaś, bądź sama jakos go przyniosłaś ze schronu (jesli w tym czasie byłaś) bądź może jednak pp jest u Ciebie, nie udalo się wyplenić jesienią wirusa do końca (bo chyba nie traktoałas lampą całego mieszkania po kolei?). Byc może Twoja wetka miała rację i Rysia miała nadostrą postać pp.\
Ja naprawdę rozważam po to, aby skutecznie najbardziej jak sie da zminimalizować pp. W Warszawie jest kilka osob, ktore miało straszny wysyp pp i było to latem ubieglego roku, a potem sytuacja zostala opanowana. Więc jakoś można i moze warto się zastanowic co zrobić w waszych realiach?
Byc może wirus pp może mutować i w Szczytnie byc bardziej zjadliwy (choć jest to po prostu parwo i już), ale ja też sądzę, że problem u kotow w Szczytnie polega na szeregu innycyh wirusow wystepujących w schronie, ktore oslabiają i wyniszczaja kocie oprganizmy i dlatego walka z pp tym bardziej nie ma szans na powodzenie. Czy wiadomo jakie inne wirusy złapal np Dropsik u Basi i kocia rodzinka? Co twierdza na ten temat weci z olsztyna?
Moim zdaniem diagnoza sytuacji, głównie przy pomocy wetów, jest bardzo istotna - pewnie nie da się okreslic precyzyjnie wszystkiego, ale im więcej tym lepiej. Bo wiedząc z czym walczycie łatwiej będzie wymysleć jak odkazic mieszkanie aby wirusy wyeliminować.

Wiadomo jednak, ze nie wywalisz wszystkiego - nie spalisz butow, dywanów itp. Dlatego warto jednak traktować mikeszkanie jak to nazwała meksykanka jako "zadżumione" i własnie - albo nie byc dt (co z kotami????) albo brac koty i od razu szczepić lub podawac surowicę. Tylko z tego co piszesz, też mówiłas, tu macie olbrzymia barierę w wetach "ktorzy nie widzą potrzeby" i każą czekać aż pojawia sie objawy - a tu niestety walka gdy sa objawy jest już spóxniona i lepiej zapobiegać niż leczyć.

strasznie trudna sytuacja, współczuję wam ale jak tylko będę mogla w jakikolwiek sposób pomoc to daj znać.

I naprawdę te refleksje napisałam "dla dobra kotow" przede wszystkim no i Twojego i Basi, bo mozna sie wyczerpać psychicznie gdy się po raz kolejny przegrywa.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35634
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Pt maja 18, 2012 21:23 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Marzenia11 pisze:Asiu ale po co je chcesz przenosić? one są pod obstrazłem wirusow i już tego nie zmienisz, a przeprowadzka to stres i obniżenie odporności i wtedy znów cholerstwo może się uaktywnić. No chyba że cos pominęlam.

Generalnie strasznie Tobie i Basi współczuję, żal walki, energii, wydanych pieniędzy a przede wszystkim odejścia kotów...
Zastanawiam się czy nie warto, za czas jakiś , przemyśleć tak ogolnie tę sytuacje?
Obie z Basią od jesieni zmagacie się z pp i nie możecie wyplenić wirusa. Moje wczesniejsze uwagi że Tasza nie mogła go przywlec z lecznicy słuzyły tylko diagnozie sytuacji. Bo moze warto spojrzeć szerzej niż węziej?
Jeśli założysz, ze źrodłem była lecznica to możesz przeoczyć inne źródła a wtedy nie unikniesz ponownego kontaktu z pp. Byc moze to była lecznica, ale być może pp przeniosła Basia z ktorą się kontaktowałaś, bądź sama jakos go przyniosłaś ze schronu (jesli w tym czasie byłaś) bądź może jednak pp jest u Ciebie, nie udalo się wyplenić jesienią wirusa do końca (bo chyba nie traktoałas lampą całego mieszkania po kolei?). Byc może Twoja wetka miała rację i Rysia miała nadostrą postać pp.\
Ja naprawdę rozważam po to, aby skutecznie najbardziej jak sie da zminimalizować pp. W Warszawie jest kilka osob, ktore miało straszny wysyp pp i było to latem ubieglego roku, a potem sytuacja zostala opanowana. Więc jakoś można i moze warto się zastanowic co zrobić w waszych realiach?
Byc może wirus pp może mutować i w Szczytnie byc bardziej zjadliwy (choć jest to po prostu parwo i już), ale ja też sądzę, że problem u kotow w Szczytnie polega na szeregu innycyh wirusow wystepujących w schronie, ktore oslabiają i wyniszczaja kocie oprganizmy i dlatego walka z pp tym bardziej nie ma szans na powodzenie. Czy wiadomo jakie inne wirusy złapal np Dropsik u Basi i kocia rodzinka? Co twierdza na ten temat weci z olsztyna?
Moim zdaniem diagnoza sytuacji, głównie przy pomocy wetów, jest bardzo istotna - pewnie nie da się okreslic precyzyjnie wszystkiego, ale im więcej tym lepiej. Bo wiedząc z czym walczycie łatwiej będzie wymysleć jak odkazic mieszkanie aby wirusy wyeliminować.

Wiadomo jednak, ze nie wywalisz wszystkiego - nie spalisz butow, dywanów itp. Dlatego warto jednak traktować mikeszkanie jak to nazwała meksykanka jako "zadżumione" i własnie - albo nie byc dt (co z kotami????) albo brac koty i od razu szczepić lub podawac surowicę. Tylko z tego co piszesz, też mówiłas, tu macie olbrzymia barierę w wetach "ktorzy nie widzą potrzeby" i każą czekać aż pojawia sie objawy - a tu niestety walka gdy sa objawy jest już spóxniona i lepiej zapobiegać niż leczyć.

strasznie trudna sytuacja, współczuję wam ale jak tylko będę mogla w jakikolwiek sposób pomoc to daj znać.

I naprawdę te refleksje napisałam "dla dobra kotow" przede wszystkim no i Twojego i Basi, bo mozna sie wyczerpać psychicznie gdy się po raz kolejny przegrywa.

Ja je przenoszę bo dr ktora specjalizuje się w chorobach wirusowych powiedziała że interferon zabezpiecza je na krótki czas i trzeba im jak najszybciej znaleźć dom, nie mam DS więc staram się je ratować jak mogę u nich za dwa tygodnie pp może się uaktywnić. Ja jedyne pp jakie miałam to był Juba, ja bezpośrednio z Basią wcześniej się nie kontaktowałam nawet reki sobie nie podałyśmy i spotkanie miało miejsce na dworze, rozmawiałyśmy na odległość, w schronisku nie byłam dawno właśnie ze względu na pp, Rysia obie wiem dlaczego odeszła i na pewno nie było to pp, tego jestem pewna na sto procent. Marzenia czy według ciebie mam szczepić dwu dniowego kota, albo czterotygodniowego, według dr Mikulskiej koty można szczepić jak mają 8 tygodni nie wcześniej, najstarsze maluchy trafiły do mnie jak miały 7 tygodni i nikt nie chciał ich zaszczepić.
Marzenia dla tych kotów była alternatywa albo ja albo schron uważam że u mnie mają mimo wszystko większą szanse, ja je leczę w schronie umierałyby w męczarniach i w tej chwili tak będzie bo ja maluszków nie zaszczepionych nie wezmę. Uwierz brak mi sił, kasy ostatnio wydałam bardzo dużo, jestem zmęczona psychicznie i fizycznie.
joanna3113
 

Post » Pt maja 18, 2012 21:31 Re: Mały DT w Szczytnie. UMIERAMY

Asiu

Przecież zrobiłyście więcej niż można było oczekiwać.
A że los był taki straszny :(
Nie mam na to odpowiedzi.

Nikt nie był przygotowany na to co się stało i nikt ci tego ciężaru i tego smutku zabrać nie potrafi.

Straszne to wszystko.
Musisz się trzymać..
dla dobra własnego i tych kociastych, które zostały.
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek

meksykanka

 
Posty: 6532
Od: Wto mar 08, 2011 1:13
Lokalizacja: Prawie Wa-wa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 44 gości