Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
alab108 pisze:Asiu, kochana tak mi przykro, że Ciebie to spotyka i tych kociąt tak mi żal, że nie umiem tego wyrazić i tego, że walczysz o nie , a później musisz patrzeć jak odchodzą.
horacy 7 pisze:Asiu jak po nocy towarzystwo?Niech te choróbska pójdą sobie wreszcie precz.Co z transportem na dzisiaj?
joanna3113 pisze:alab108 pisze:Asiu, kochana tak mi przykro, że Ciebie to spotyka i tych kociąt tak mi żal, że nie umiem tego wyrazić i tego, że walczysz o nie , a później musisz patrzeć jak odchodzą.
Najgorsza jest bezsilność i że tak mało można zrobić, żałuję tylko że dzień wcześniej nie pojechałam podać interferonu.
joanna3113 pisze:horacy 7 pisze:Asiu jak po nocy towarzystwo?Niech te choróbska pójdą sobie wreszcie precz.Co z transportem na dzisiaj?
Wszyscy jesteśmy w komplecie, Isia ładnie je. Niestety transportu na dzisiaj nie mam, cały czas szukam.
horacy 7 pisze:joanna3113 pisze:horacy 7 pisze:Asiu jak po nocy towarzystwo?Niech te choróbska pójdą sobie wreszcie precz.Co z transportem na dzisiaj?
Wszyscy jesteśmy w komplecie, Isia ładnie je. Niestety transportu na dzisiaj nie mam, cały czas szukam.
Najważniejsze ,że jestescie ,że Isa je .Pozostałe też normalnnie jedzą i sie bawią ?Gdybyś nie znalazła pytaj wetki czy ja moge Was zawieźć bo nie wiem czy to jest możliwe w ogóle?
meksykanka pisze:Asiu ja, zgodnie z tym co napisałam, zapłacę za paliwo.
Proszę, podaj mi kwotę i numer konta.
Przeklinam to cholerstwo
Alienor pisze:Cały czas zaglądam z nadzieją, że już teraz tylko będą dobre wieści że kociarstwo zdrowieje.
Marzenia11 pisze:Asiu ale po co je chcesz przenosić? one są pod obstrazłem wirusow i już tego nie zmienisz, a przeprowadzka to stres i obniżenie odporności i wtedy znów cholerstwo może się uaktywnić. No chyba że cos pominęlam.
Generalnie strasznie Tobie i Basi współczuję, żal walki, energii, wydanych pieniędzy a przede wszystkim odejścia kotów...
Zastanawiam się czy nie warto, za czas jakiś , przemyśleć tak ogolnie tę sytuacje?
Obie z Basią od jesieni zmagacie się z pp i nie możecie wyplenić wirusa. Moje wczesniejsze uwagi że Tasza nie mogła go przywlec z lecznicy słuzyły tylko diagnozie sytuacji. Bo moze warto spojrzeć szerzej niż węziej?
Jeśli założysz, ze źrodłem była lecznica to możesz przeoczyć inne źródła a wtedy nie unikniesz ponownego kontaktu z pp. Byc moze to była lecznica, ale być może pp przeniosła Basia z ktorą się kontaktowałaś, bądź sama jakos go przyniosłaś ze schronu (jesli w tym czasie byłaś) bądź może jednak pp jest u Ciebie, nie udalo się wyplenić jesienią wirusa do końca (bo chyba nie traktoałas lampą całego mieszkania po kolei?). Byc może Twoja wetka miała rację i Rysia miała nadostrą postać pp.\
Ja naprawdę rozważam po to, aby skutecznie najbardziej jak sie da zminimalizować pp. W Warszawie jest kilka osob, ktore miało straszny wysyp pp i było to latem ubieglego roku, a potem sytuacja zostala opanowana. Więc jakoś można i moze warto się zastanowic co zrobić w waszych realiach?
Byc może wirus pp może mutować i w Szczytnie byc bardziej zjadliwy (choć jest to po prostu parwo i już), ale ja też sądzę, że problem u kotow w Szczytnie polega na szeregu innycyh wirusow wystepujących w schronie, ktore oslabiają i wyniszczaja kocie oprganizmy i dlatego walka z pp tym bardziej nie ma szans na powodzenie. Czy wiadomo jakie inne wirusy złapal np Dropsik u Basi i kocia rodzinka? Co twierdza na ten temat weci z olsztyna?
Moim zdaniem diagnoza sytuacji, głównie przy pomocy wetów, jest bardzo istotna - pewnie nie da się okreslic precyzyjnie wszystkiego, ale im więcej tym lepiej. Bo wiedząc z czym walczycie łatwiej będzie wymysleć jak odkazic mieszkanie aby wirusy wyeliminować.
Wiadomo jednak, ze nie wywalisz wszystkiego - nie spalisz butow, dywanów itp. Dlatego warto jednak traktować mikeszkanie jak to nazwała meksykanka jako "zadżumione" i własnie - albo nie byc dt (co z kotami????) albo brac koty i od razu szczepić lub podawac surowicę. Tylko z tego co piszesz, też mówiłas, tu macie olbrzymia barierę w wetach "ktorzy nie widzą potrzeby" i każą czekać aż pojawia sie objawy - a tu niestety walka gdy sa objawy jest już spóxniona i lepiej zapobiegać niż leczyć.
strasznie trudna sytuacja, współczuję wam ale jak tylko będę mogla w jakikolwiek sposób pomoc to daj znać.
I naprawdę te refleksje napisałam "dla dobra kotow" przede wszystkim no i Twojego i Basi, bo mozna sie wyczerpać psychicznie gdy się po raz kolejny przegrywa.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 44 gości