
Z Bohunem już całkiem dobrze, za parę dni będzie już na rękach.To kot domowy, zaczyna sobie przypominać o tym.Naprawdę.Spędziłam dzisiaj w lecznicy prawie trzy godziny, właściwie cały czas byłam z Bohunem.Kupiłam specjalny grzebień i go wyczesałam.Chyba mu się to podobało.Sierść od razu lepsza.Jest czarny i ma szarą kryzę wokół szyi. Trochę syberyjczyk z niego.Wyczesałam mu grzbiet, boczki, główkę , ogonek i paszki, ale brzuszka jeszcze nie ruszałam.Jest po kastracji, może się jeszcze bać.Tak, jest jakiś zrezygnowany, ale poradzimy sobie z tym. Dzisiaj już wyciągał szyjkę, żeby go miziać pod bródką, dawał się głaskać Kasi i wetce.Wetka wyczyściła mu porządnie uszka, zapuściła oridermyl.Aha, Mika wskoczyła do jego klatki,kiedy była otwarta, bo głaskałam Bohuna. Nie wiem, co to miało znaczyć?
Mam parę zdjęć, Kasia też coś zrobiła.To piękny kot, żył w stadzie, a więc na pewno dogaduje się z innymi kotami.Myślę, że będzie mógł wkrótce biegać z Kubusiem, obaj są przecież negatywni.
Tak, z jedzeniem jest problem. Kasia przyniosła świeżutką wołowinkę, karmiłam Bohuna na siłę.Po prostu otwierałam mu pyszczek i wkładałam kawałki mięska.Palce mam całe, a więc nie jest to w żadnym wypadku dziki kot.To będzie miziak jakich mało, o ile chociaż troszkę znam się na kotach.