» Nie maja 13, 2012 9:17
Re: Brak komunikacji z domkiem
Mój Tżet stwierdził kiedyś, że on rozumie takie domki, które po adopcji kota chcą mieć tzw. święty spokój, żadnych telefonów, ani zapytań o wyadoptowanego kota (czy inne zwierzę). Że to już jest JEGO kot i nikomu nic do tego, żeby ktoś się wtrącał.
Tak???? – zapytałam.
To teraz wyobraź sobie, że z jakichś powodów musisz oddać Korę (jego ukochanego psa). NAPRAWDĘ nie interesowałbyś się jej losem? Oddałbyś w zaufaniu największym (czyt. po kilku telefonach, mailach nawet na kilka stron, a nawet wizycie przedadopcyjnej) i z czystym sumieniem, że wszystko jest ok.? Nie martwiłbyś się? Nie chciałbyś wiedzieć, co u niej, jak się czuje? A tym samym nie chciałbyś potwierdzenia, że DOBRZE wybrałeś, że na pewno trafiłeś na dobrych, odpowiedzialnych ludzi? Albo np. po pół roku – nie chciałbyś, choć w jednym zdaniu, żeby ktoś potwierdził, że jest ok.?
Przecież to Twoja kochana Kora????? Spędziłeś z nią kupę czasu, leczyłeś, kiedy było trzeba, karmiłeś… A teraz musisz oddać? A ludzie bywają różni… Potrafią być nieraz bardzo mili, kiedy chcą i obiecać wszystko…
Ale kiedy kota (po latach na przykład) trzeba oddać, to wtedy umowa jest dobra… I przypominają sobie o DT…
Bo przecie tam napisane jest w umowie, że kot wraca w razie czego do DT…
Wg mnie rozwiązanie z policją (nawet jeśli byłoby możliwe) spowoduje, że w danym momencie może i dowiesz się, co z Twoim byłym podopiecznym, zobaczysz go przez chwilę, ale potem – raczej zapomnij… Będziesz się martwić już o tego kota - jak nie zawsze już, to często…
Niestety najwięcej można zdziałać przed podpisaniem umowy i przed oddaniem zwierzaka. I niestety nikt z nas nie jest alfą i omegą, żeby nigdy się nie pomylić w ocenie czy podejmowanie decyzji (czyt. zaufaliśmy komuś).
Dla mnie człowiek, który nie rozumie motywów działania DT, jest pozbawiony empatii. Tym bardziej, że przed oddaniem się o tym rozmawia i ludzie kiwają głowami, że (niby) rozumieją. A najgorsze jest to, że im bardziej ktoś jest oporny w komunikacji z DT, tym bardziej taki DT staje się niespokojny i wszystko się nakręca… Wyrozumiałe podejście, takie ludzkie, powoduje, że DT się uspokaja.
No, ale to trzeba mieć trochę wyobraźni i empatii właśnie, żeby to zrozumieć. My np. mamy takie domki, że nie martwię się o podopiecznego w ogóle. Nie muszę już pisać, ani dzwonić. Ale miałam przypadek, że przepłakałam trochę. I jak się okazało – nie pomyliłam się. Szkoda, że po czasie.
Ewar – pozdrawiam, przykre są takie sytuacje. Nie wiem, co można zrobić. Musiałabyś chyba udowodnić, że kotu się coś dzieje, żeby go zbarać. A często takiemu kotu jest w tym domu dobrze (no w końcu aż tak chyba nas by intuicja nie myliła?), tylko zwyczajnie mają DT w głębokim poważaniu. Dostali czego chcieli. Przepraszam, jestem wściekła na takie sytuacje, na taką bezduszność ludzi.
Aha
Mój Tżet po moim opisanym powyżej wywodzie – zrobił gały i przytkało go. Chyba zadziałał wyobraźnia (poruszyłam czułą strunę, dałam przykład na tzw. „własnej skórze”).