Małgosia już nadaje z kuchni

.
Cześć cioteczki moje kochane

.
Ja tak na szybko, bo zaraz wizyta u drugiego weta, ale wieczorem będe jak zwykle

.
Dziękuję Wam za wszystkie kciuki i pozytywną energię...jak tyle ciotek trzymało, to przecież nie mogło byc źle, prawda?

.
Pojechałam z Michaliną do weta, a tam spotkałam Anię, forumową
ilgatto...nie przeczę, że jakoś raźniej mi się zrobiło

. Aneczko, dziękuję za wsparcie

.
Chwała producentom za kagańce!
Wszystko było okej, dopóki nie Michasia nie dostała kłuja wiadomego....wtedy, gdyby nie kaganiec, to pan doktor byłby w niezłych opałach

.
Potem usiadłyśmy sobie w poczekalni, zaliczyliśmy dwa rzygi, i powoli Michasiowa łebina zaczeła opadać, łapeczki się rozjechały....ale nawet mimo bardzo już szczątkowej przytomności jak słyszała głos doktora, to podnosiła wargi i szczerzyła ząbki.
Wszystko poszło gładziutko

.
Michasię przywiozłam do domku jeszcze śpiącą, właściwie dopiero teraz troszkę się budzi, jeszcze nieprzytomna za bardzo, ale głowine juz podniosła kilka razy

.