Dzisiaj ze Starchurką siedziałyśmy przez parę godzin, próbując złapać kocurka. Karmicielka się martwiła, że będzie samotny, gdy koteczki i kociąt zabraknie. W ramach tego "stresu" kocurek wygrzewał się w odległości dwóch metrów od nas, polował na listki, wygrzewał się do góry brzuchem... I wylizywał sosik z klatki, nie wchodząc jednak wcale do niej.
Gdy w dodatku złapałyśmy kontakt z kolejnym karmicielem (jak się okazało, cała grupa kotów stołuje się w sumie w trzech miejscach ;-p), to razem z karmicielką uzgodniłyśmy, że pasujemy. Zostajemy w kontakcie, gdyby się w tamtą okolicę przyplątała jeszcze jakaś kotka, to będziemy łapać znowu i jego, ale póki co zostawimy mu jego... atrybuty

.
Ale też złapałyśmy dużo dobrych fluidów od wszystkich, którzy zajmują się tymi zwierzakami - super, że wszyscy doceniają, jak ważna jest sterylizacja.
Tych, którzy jeszcze nie widzieli, zachęcam do obejrzenia kociąt sterylizowanej wczoraj kici na naszym wątku fundacyjnym - zostały teraz PaJDotkami i szukają swoich Ludzi
