Mój Boże, jakie cudo... (stęknięcie z zachwytu)
Napiszę tu, już Marcie mówiłam... Wybrałam się z Edytką koło działek poszukać "Mamuśki", ale nie znalazłyśmy. Przyszła za to do nas córka zmarłej Mamuśki, z widoczną ciążą. Niewiele myśląc wróciłyśmy się po klatkę-łapkę, która czeka na wypadek pojawienia się triśki. Nastawiłyśmy, a tu już ciemno się robi. Poczekałyśmy jakiś czas i wymiękłyśmy - zimno, my chyrlamy obie, a Edi zamiast grzać pupkę w łóżku, siedzi ze mną w altance jak trusia

Przyszłyśmy niedawno, jutro znowu nastawię łapkę, ale dużo wcześniej... Ciężarówka była głodna, prosiła nas o jedzenie, ale klasycznie zniknęła, kiedy pojawiła się łapka...
Jutro kolejna część fascynującego serialu pt. "Nieudacznicy vs. znikające koty". Zapraszam serdecznie!
