Właśnie wróciliśmy z Bombajem z lecznicy. Nie mogłabym spać spokojnie, nie wiedząc choćby, co się dzieje.
Sprawa nie wygląda zbyt dobrze. Tamto zapalenie krtani nie zostało doleczone. Mimo, że objawy ustąpiły, trochę zarazków przeżyło. Bombaj ma szmery w okolicach tchawicy i delikatne zapalenie dziąseł. Jest na dobrej drodze do zapalenia płuc ze względu na białaczkę.
Dostał antybiotyk o przedłużonym działaniu i kapsułki mocno zwiększające odporność. Będzie też miał kurację odpornościową złożoną z trzech zastrzyków. Nie pamiętam już, jak specyfik się nazywa... i jeśli to wszystko nie pomoże, to będzie ciężko

za dużo już tego wszystkiego się nabrał

Dobrze, że zdecydowałam się pojechać... przewiałoby go w nocy i od razu byłoby pogorszenie...
Mimo wszystko sam Bombaj nie traci humoru. Wetka jest dobrej myśli i ja z resztą też. Trzeba na biedaka chuchać i dmuchać.
Z dobrych wiadomości: była kupa! Ze Stefanem tez troszkę lepiej. Już tak bardzo buras nie fuka. Buczy też mniej. Są w stanie zjeść posiłek w jednym pokoju, co jeszcze dziś rano było nie do zrobienia. Odniosłam też wrażenie, że Stefan chciałby się zakolegować, tylko że każdy krok ze strony Bombaja go przeraża.
Bombaj jest strasznie kochany i grzeczny. Łasił się do Wetki, barankował, chodził po komputerze. No i mruczał, jak traktor.
Tak okropnie mi go szkoda

:(