Witajcie!
W czwartek 3 maja zauważyłam niestety krew w kuwecie. Nie chciałam czekać do piątku, by pójść do lecznicy, do której zazwyczaj chodzimy, i popędziłam z kotką do weterynarza 24h na Schroegera (Warszawa-Bielany). Dostała antybiotyk Enroxil i jakiś dodatkowy lek przeciwzapalny Tolfedine. Mamy zbadać mocz, jak już przestanie być krwisty.
Pani wet powiedziała, że może to być albo bakteryjne zapalenie, albo kryształki w moczu. Choć na razie skłaniała się ku tej pierwszej opcji, bo po wymacaniu, stwierdziła, że pęcherz nie jest przepełniony, a ponoć przy kryształkach lubi się trochę przytykać. Mówiła również, że krew powinna po paru dniach zniknąć. Póki co nie znika. Kotka bardzo często lata do kuwety. Sen ma przez to niespokojny, budzi się rano i nie może potem zasnąć, bo zaraz do łazienki. Raz nasiusiała nam do zlewu i przymierzała się do siusiania na balkonie. Dziś dodatkowo zwymiotowała.
Jakie są Wasze doświadczenia z takimi przypadkami? Czy powinnam się martwić, że krew ciągle jeszcze się pojawia?
Strasznie mi żal małej. Dopiero co w poniedziałek była odrobaczana a tu taka historia.
Dodatkowo mam pytanie o łapanie moczu. P. wet powiedziała, żeby wysypać żwirek, odparzyć kuwetę i poczekać, aż nasiusia. Ale ponieważ mamy żwirek silikonowy, nasza kuweta troszkę się już "poorała" - obawiam się, że nawet jak ją sparzę, w tych małych szczelinach mogło się już coś pozbierać. Czy udaje się podstawić kotu pod pupę jakieś naczynie w trakcie siusiania? Tak, żeby go nie spłoszyć.
Z góry dziękuję za jakieś sugestie, własne wrażenia etc.