
Biorąc pod uwagę, że pokoi mam aż jeden, to przeprowadziliśmy się chwilowo z kotami do rodziców. Pestka, jak to Ona, od razu poczuła się jak u siebie - pobyt rozpoczęła od wskoczenia na szafę u brata w pokoju, a potem przegalopowała kuchnia-pokój-przedpokój. Ogryń też nie ma oporów przed bieganiem po mieszkaniu i wskakiwaniem na parapety. Za to Pigo prawie cały dzień spędził pod łózkiem. Przygotowałam się na to, że spędzi tam cały czas, gdy będziemy u rodziców, a tu niespodzianka - wieczorem, gdy wróciliśmy zaczął wychodzić. Najpierw nieśmiało tylko do przedpokoju, bo zobaczył tam Ogryzka, a w końcu przełamał się i do drugiego pokoju też wszedł. Mam wrażenie, że gdy widzi mnie albo TŻ to się nie boi, bo wie, że Go nie oddaliśmy nikomu. Jak tylko wyszłam rano i został sam z rodzicami to znowu zabunkrował się pod łózkiem... Nie rozumiem tego kota - trafił mi się jakiś wyjątkowo dziwny egzemplarz

W najgorszej sytuacji jest Orka - kotka rodziców. Biedny strachulec nie może znaleźć sobie miejsca, boi się wejść do małego pokoju, gdzie uwielbia spać na łóżku brata. Do tego po Jej mieszkaniu biega dwójka (w porywach do trójki) jakichś postrzeleńców, a Ogryzek wyjada Jej chrupki z miski...
Pigo wyszedł spod łóżka. Siedzi koło drzwi i obserwują się z Orką, która siedzi w przedpokoju i boi się wejść...