no i skończyło się rumakowanie
Caillou poszła w szeleczkach na spacerek pod balkon
Loki, jak ją zobaczył, to zaczął płakać
no to założyłam mu drugi komplet uprzęży i próbowałam wyjść z domu
chłop nie ma szczęścia
ilekroć z nim wychodzę, to z góry złazi jedna głośna sąsiadka o dość przeraźliwym głosie
prawie dostał zawału a ja z nim
wplątał mi palec w szelki i zaczął się dusić, łamiąc mi przy okazji paliczek
koniec końców, wpakowałam go do torby i tak pokonaliśmy straszliwą przestrzeń klatki schodowej oraz ze 4 metry chodnika
Wypuszczony z torby pognał w panice przed siebie
całe 3 metry, bo tyle ma jego smycz
potem przyczaił się przytulony do muru i patrzył skąd nadciąga niebezpieczeństwo
Najpierw nadciągnęła w podskokach Zdzisia i obcałowała go radośnie, pokazując jak jest odlotowo w tej wysokiej trawie
wystraszył się i zaczął uciekać
potem wystraszył się Małego Dużego i też zaczął uciekać
na koniec wystraszył się
wogle i zaczął uciekać
a na jeszcze ostatniejszy koniec zawył przeciągle i przypadł skulony do ziemi
to wróciliśmy
bo ile można uszczęśliwiać kota, doprowadzając go do zawału
A Zdzisława dalej szalała w gęstwinie
to jest kot urodzony do harców
Żal mi tych futer
siedzą zamknięte, jak farsz w pierogach,zamiast buszować po krzakach i wygrzebywać korzonki z ziemi
Jutro gram w totka, kupuję gospodarstwo, buduję ogromną, przestronną wolierę, wyposażam w różne atrakcje dla kotów i sama przenoszę się tam z nimi
dość już tego gnuśnienia w smrodzie miasta
ja jestem dziki człowiek, a nie pańcia w garsonce
howgh