Serdecznie dziękujemy za kciuki i ciepłe myśli. Pomagają, naprawdę pomagają.
Lileńka schudła - ważyła 1,5 kg, dziś wazy 1,3 kg. Lekarstwa do pysia, jedzonko do pysia - wszystko trzeba podawać strzykawką. Nawet wodę. Poza tym nie jest źle - Malutka chodzi, wskakuje na łóżko, wciska się pod kołdrę. Nie chce leżeć na elektrycznej poduszce. Mamy też elektryczny materacyk, ale na nim za każdym razem kładzie się jakiś kot, a Lili nie toleruje towarzystwa. Wcześniej tylko Gabisia miała do niej dostęp, teraz nawet Gabi jest bee. Współczuję Oliwce. Dawniej czule opiekowała się chorą Lili, teraz nie rozumie, dlaczego Malutka nie pozwala się pocieszyć, nie mówiąc o przytuleniu.
Wczoraj poznaliśmy w poczekalni świetnych ludzi. Przyszli z dwoma malutkimi pieskami wziętymi ze schroniska. W domu mają jeszcze koty, w tym jednego, który sam nie załatwia potrzeb fizjologicznych. Miał zmiażdżoną miednicę i teraz wszystko trzeba z niego wyciskać. Ale za to kotunio cieszy się życiem i biega z psami. Wiecie co? Miło jest rozmawiać z ludźmi mającymi ciepły stosunek do zwierząt. Wzruszający był widok pocieszania i uspokajania jednego z piesków, który wyraźnie bał się lecznicy i obcego otoczenia.
Lili nie boi się psów. Przeciwnie - te szczekające stworzenia wywołują zaciekawienie. Wczoraj jakby wyszła ze swojego autyzmu. Zainteresowała się psami, a postawiona na podłodze ostrożnie podeszła do nich (sama!!!) i pozwoliła się obwąchać. Czy stąd wniosek, że powinnam postarać się o psiego terapeutę dla autystycznego kota?
