
Moja kicia jest od jakiegoś czasu chora i widzę, że kolejni weterynarze nie mają pomysłu, co to może być. Może ktoś z was się spotkał z czymś podobnym?
Muszę się trochę rozpisać, bo nie wiem, co jest ważne, a co nie. Postaram się krótko.
Najpierw miała świerzb. Na ten świerzb dostała preparat wcierany w skórę na karku i maść do smarowania. Świerzb wracał, leki były powtarzane. W międzyczasie dostała okropnego uczulenia na obróżkę przeciwkleszczową - w ciągu jednego dnia rozdrapała sobie ranę do żywego mięsa. Dostała steryd, a leki na świerzb zostały odstawione. Następnie (jesienią zeszłego roku) zaczęła kaszleć, z tym że ten kaszel wyglądał tak, jakby miała za chwilę zwymiotować, wiecie, tak ją szarpało. Więc najpierw weterynarze (leczy ją kilku lekarzy z jednego gabinetu) myśleli, że przeziębienie. Dostała jakieś leki (już nie pamiętam, jakie). Nie przechodziło, doszły inne objawy (dużo piła, kiepsko się czuła). Przy kolejnej wizycie miała zmierzony cukier, wyszedł bardzo wysoki, diagnoza - cukrzyca. Dostawała insulinę, mierzyliśmy cukier, po 2 miesiącach cukry spadły do poziomów bardzo niskich. Odstawiliśmy insulinę (oczywiście to lekarz zdecydował). Cukry pozostały bardzo niskie (50-60). Miała usg - powiększona trzustka. Lekarze orzekli, że obserwować i poczekać, bo może to reakcja po sterydzie.
I tak jest do dziś. Niby czuje się dobrze, wygląda ok, ale cukry ma cały czas takie niskie i - co mnie najbardziej niepokoi - z powrotem zaczęła kaszleć. Nie cały czas, ale tak raz dziennie ją szarpie. Jakby miała zwymiotować, ale po kilku kaszlnięciach jej przechodzi. Weterynarz po kolejnym obejrzeniu kota stwierdził, że ma lekko powiększoną wątrobę i dał na tą wątrobę leki. I że ten kaszel to może być od wątroby. Ale nie jestem o tym przekonana i martwię się o nią. Może spotkaliście się kiedyś z czymś takim i umiecie mi doradzić, co mogę zrobić?