Witajcie Wszyscy po długiej przerwie,
tak wiele się pozmieniało, Tytuska nie ma już z nami, z czterech kotów zrobiły się trzy a ma się wrażenie jakby w mieszkaniu było tak pusto...
Pomyślałam, że ci którzy nie zaglądają na facebooka naszego nie wiedzą co słychać u naszych kociszczy, więc zasługują tu na forum na małe podsumowanie ostatnich miesięcy.
Józek i Tytus przez długi czas mieszkali z nami jako dwaj rezydenci, aż koleżanka moja, wolontariuszka Koterii, w maju zeszłego roku zaczęła mnie intensywnie namawiać na wzięcie na DT młodej koteczki. Historia jakich wiele - oswojona, zapewne wyrzucona kicia, po sterylce musi wylądować na ulicy... TŻ również w koteczce się zakochał i jakoś urobili mnie, żeby kotkę wziąć. Tak zjawiła się u nas Narcia:

Józek i Tytus podporządkowali się jej natychmiast i została naszą samicą alfa... Drobna kociczka o mocnej osobowości! Oczywiście z DT wyszło tyle, że jest u nas na stałe. Uznaliśmy, że nie jest tak ciężko i jakoś dajemy radę z trzema kotami, zwłaszcza jak już udało się Narcię wyleczyć z kk a całą trójkę ze świerzbowca, którego przywlokła do domu.
Kiedy przyszliśmy do Koterii odebrać Narcię, było tam trochę zamieszania i jedna z pracujących tam osóbek nie wiedząc po którego kota przyszliśmy, próbowała wcisnąć nam wielkiego burasa z przekrzywioną głową - wybroniliśmy się dzielnie, znaleźliśmy w gąszczu tych wszystkich klatek Narcię i zapomnieliśmy o sprawie.
Jakiś czas potem jednak okazało się, że ten sam buras potrzebuje pilnie tymczasowego DT - jedynie na miesiąc. Już sama nie wiem jak to się stało że uległam, byliśmy w środku przeprowadzki, brak kasy, na szczęście Pruszkowski Koci DT wsparł nas finansowo... miał być tylko miesiąc, bo na cztery koty naprawdę nie możemy sobie pozwolić... tymczasem Surik - bo takie było imię burasa - skradł mi serce całkowicie. Początkowo szukaliśmy mu intensywnie domu, lecząc przy okazji z zapalenia dziąseł. Małe było jednak zainteresowanie zwykłym burasem, w dodatku z krzywym łebkiem i wrzodem na rogówce. Jego DT nie wracał zza granicy, więc z TDT staliśmy się oficjalnie surikowym DT. Ja zmieniłam mu imię na Makary, bo miauczy tak specyficznie, jakby mówił coś w stylu "ma-a-yyy"
Zapalenie dziąseł nie chciało się wyleczyć i dziś już wiemy że to najprawdopodobniej eozynofilowe, tła immunologicznego zapalenie, które nigdy nie przejdzie... wciąż podleczamy ale wiadomo, że albo trzeba będzie usunąć wszystkie zęby i mieć bezzębnego kota ale zdrowego, albo całe jego życie podleczać zapalenie. Na razie wciąż z panią weterynarz się wahamy.
W każdym razie na pewno nie ułatwiłoby to Makaremu znalezienia domu, kolejna jego wada... a my się tak już z nim zżyliśmy... więc poszukiwania domu odpuściliśmy

Oto Makary vel Surik:

Tak więc żyjemy sobie, po śmierci Tytka, z trzema kotami - Józek, choć kawał kocura z niego, dał z siebie zrobić omegę stada. Surik i Narcia konkurują o pozycję alfy, ale w sumie bez przekonania

na codzień panuje względny spokój i zgoda.
Przesyłam jeszcze jedno, archiwalne już zdjęcie - na pierwszym planie Józio, w tle Tytus[*]:
