Moje łapki.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 25, 2012 13:49 Moje łapki.

Witam :) Jestem nowa, od długiego czasu czytam forum, dziś postanowiłam się zarejestrować i zostać pełnoprawnym członkiem miau.pl :)

Chciałabym dzielić się moimi radościami i smutkami. Muszę zacząć od początku, czyli od psa...

Miałam 10 lat kiedy pojawił się w naszym domu. Chciałam mieć psa. Rodzice nie chcieli się zgodzić, bo wiadomo jak to rodzice. W końcu doszliśmy do jakiegoś porozumienia - zwierzątko w domu będzie, ale nie pies, tylko królik. Zgodziłam się. Pojechaliśmy go kupić. Była sobota. Wysiadłam z auta, zrobiłam parę kroków i zobaczyłam kobietę, która w kartonie trzymała dwa pieski. Jeden rudy i drugi... mój. Podeszłam, wzięłam na ręce i już nie puściłam. Tak na mnie patrzył, że nie mogłam puścić. Mama nie chciała się zgodzić, przekonywała, że mamy iść dalej, że nie po to przyjechaliśmy. A ja płakałam i nie chciałam iść dalej. W międzyczasie ktoś inny przyszedł i zabrał tego drugiego pieska. A my tak staliśmy i staliśmy, nie wiem ile. W końcu mama ustąpiła.
Piesek urósł i nadal był moim najukochańszym. Oto on:
Obrazek
Zdjęcie słabej jakości, bo to jeszcze z tych czasów, kiedy komórka z aparatem to już było coś!

Mieszkaliśmy wtedy w bloku, więc bardzo lubił spędzać czas na balkonie...
Obrazek

Potem przeprowadziliśmy się do własnego domku. I to były dwa ostatnie lata życia mojego pieska. Ale myślę sobie, że najszczęśliwsze. Na dowód foto:
Obrazek

Po pierwsze dlatego, że o smyczy to prawie zupełnie zapomniał. Biegał sobie całymi dniami luzem po ogrodzie. Tylko czasami dla żartów pytałam go "pójdziemy na dwór?" I on się nadal z tego cieszył jak głupiutki :) Więc go brałam na parę minut na spacer na smyczy po ogrodzie ;)
A po drugie - w naszym domu pojawiły się w końcu inne zwierzęta. Koty :)
Najpierw jedna kotka. Bałam się jego reakcji, więc przez parę dni kotkę trzymałam odizolowaną. Ale mój tata stwierdził, że nie może tak być, że mieszkają w jednym domu i, żeby tego kotka tak ukrywać. I doszło do konfrontacji. Na początku chciał ją zjeść :) Ale usłyszał parę razy, że tak nie wolno!!! I od tego czasu stali się nierozłączni :)
Tu zdjęcie z początków znajomości:
Obrazek
Spacerowali sobie razem, jedli razem, spali razem, razem czyścili sobie uszy ;) Nasz pies,który nigdy w życiu i za nic w świecie nie chciał jeść suchej karmy od momentu pojawienia się kotki, wcinał ją jak szalony.
Minął rok i nasza kotka doczekała się swoich maleństw. Pies już nie chciał jeść małych kotków, tylko dbał o nie z całych sił. Zaglądał do nich, lizał i nie pozwalał zbliżać się nikomu obcemu.
Obrazek
Jeden kotek był taki piękny, taki inny niż wszystkie pozostałe, że... Został z nami. I mieliśmy psa i dwa koty :)
Jak myślicie, który został?
Obrazek
Tak, biały :)
Obrazek
Ma na imię Kapsel i był najlepszym przyjacielem Kamisa (psa).
Obrazek
Niestety mały kotek jest pechowcem i kiedy miał 4 miesiące potrącił go samochód...

CDN...
Ostatnio edytowano Śro kwi 25, 2012 19:17 przez seida, łącznie edytowano 2 razy

seida

 
Posty: 5
Od: Śro kwi 25, 2012 13:07

Post » Śro kwi 25, 2012 13:53 Re: Moje łapki.

Yyy, zdjęcia się nie wyświetlają. Coś pokombinuję.

seida

 
Posty: 5
Od: Śro kwi 25, 2012 13:07

Post » Śro kwi 25, 2012 19:06 Re: Moje łapki.

Widok był straszny... Ciągnął za sobą tylne nogi, przewracał się, jedna noga trzymała się chyba tylko na skórze...
Szybka wizyta u weterynarza i diagnoza, że kotek jest strasznie połamany i bez operacji nie przeżyje. Nie zastanawiałam się ani chwili - operacja będzie. Później okazało się, że jedna operacja to za mało, była jeszcze druga. Teraz ma co prawda zadrutowane kości (i się śmiejemy, że na lotnisku będzie pikał :D ) i troszkę kuleje, ale ogólnie jest ok.
Obrazek
A co robił pies w czasie kiedy kotek chorował? Oczywiście, że był przy nim. Cały czas, dosłownie 24h na dobę. Z domu wychodził tylko na siusianie i wracał po minucie do kotka.
Obrazek
Kotek do pełni sił wrócił wiosną zeszłego roku. I od wiosny zeszłego roku zaczął chorować piesek...
Najpierw zauważyliśmy, że często "śpi na siedząco", już nie tak chętnie wskakiwał na łóżko, nie biega, bardzo się meczy i kaszle.
Jego serduszko przestawało dawać radę. Do tego dołączyło wodobrzusze. Dostawał tabletki, co drugi dzień na zastrzyk do weterynarza. Lekarz powiedział, że walczyć warto. Więc walczyliśmy. Ponad 2 miesiące...

Nadszedł czerwiec, kotka drugi raz została mamą. Pies jak poprzednio - cały czas opiekował się małymi kotkami, ale widzieliśmy ile sił go to kosztuje... Robiłam jeszcze wtedy im zdjęcia. Śliczne. Kotka, maleństwa i przytulony do nich pies. Nie wiedziałam wtedy, że to będą jego ostatnie zdjęcia...
Obrazek
Obrazek

Jak wyglądało moje ostatnie spotkanie z nim?
Była niedziela. Ciepła, ale pochmurna. Zaczęło padać... A mój piesek tak siedział na tym deszczu i nie chciał się ruszyć. Siedział jakby nic go nie ochodziło. Podeszłam do niego, delikatnie go chwyciłam i zaniosłam pod daszek tarasu. Żeby tak ten deszcz na niego nie padał... Był już taki chudziutki, że strach było go brać na ręce, żeby nie zrobić mu krzywdy...
Przytuliłam się do niego i mowiłam: jeszcze nie teraz Nynusiu, jeszcze nie teraz... przyjadę znów do domku w piątek, poczekaj... nie umieraj beze mnie...

Nie poczekał, umarł w środę...

Moja siostra widziała go jeszcze w poniedziałek i wtedy mama do niej powiedziała: on już nie wstaje, ale do Ciebie jeszcze wstał i się przywitał...

A nasza kotka parę tygodni po jego śmieci zniknęła. Nie ma jej do dziś. Szuka pieska...? Gdzie jest...?
Obrazek

A dalej będzie już tylko o kotkach, bo sporo się u nas dzieje :)

seida

 
Posty: 5
Od: Śro kwi 25, 2012 13:07

Post » Śro kwi 25, 2012 20:14 Re: Moje łapki.

Masz rację - dużo się dzieje...
4 miesięczny kociak wpada pod samochód, kotka rodzi kolejne kociaki (po co? Mało kocich bid na świecie? :(), potem kotka idzie i nie wraca - na pewno ładniej brzmi że szuka zmarłego psiaka, ale najprawdopodobniej niestety spotkało ją coś tragicznego, Np. samochód :(

Widać że kochasz zwierzaki, masz dla nich wielkie serce - ale myślę że pewne rzeczy nie powinny się wydarzyć.
I smutno się o nich czyta :(

Blue

 
Posty: 23943
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw kwi 26, 2012 8:59 Re: Moje łapki.

Oj, jak łatwo oceniać ludzi.
Ja całe życie "walczyłam" z moją mamą o zwierzaki. Najpierw o to, żeby nie oddać psa, później o to, żeby kot mógł zostać w domu, a nie chodzić po dworze. W międzyczasie o wiele innych zwierząt, którym starałam się znaleźć dobre ręce do opieki.
Dobrze wiem, że moją kotkę spotkało coś złego. Chciałam ją oczywiście wysterylizować, ale nie zdążyłam, bo nie miałam pieniążków. Jedyne co mogłam dla niej zrobić to znaleźć dla małych koteczków najlepsze domki - i to zrobiłam. Wiem, że żadnemu z nich nie dzieje się krzywda.
Ile strachu, sił, łez i błagania kosztował mnie wypadek białego kociaka wiem chyba tylko ja i mój chłopak. Żeby go wyleczyć zrezygnowałam ze studiów i poszłam do pracy, żeby móc jakoś pospłacać długi u znajomych, od których pożyczałam na leczenie.
Nie mieszkam z rodzicami, więc nie ma mnie na co dzień z białym kotkiem. Dzieli nas jakieś 70 km. Ale i tak jest moim najpiękniejszym... Chciałam go zabrać do siebie, mieszkał ze mną prawie miesiąc, ale on strasznie ciężko znosił rozstanie z moim tatą, do którego jest bardzo przywiązany. A ja wiem, że na tatę mogę liczyć.
Kotka u siebie też mam, żeby nie było. Potem pokażę :) Bo to nie miał być wątek o mojej rodzinie...

seida

 
Posty: 5
Od: Śro kwi 25, 2012 13:07

Post » Czw kwi 26, 2012 9:17 Re: Moje łapki.

seida pisze:Oj, jak łatwo oceniać ludzi.


Ale ja przecież Ciebie nie oceniam.
Napisałam jedynie że pewne rzeczy szkoda że się wydarzyły.

Blue

 
Posty: 23943
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw kwi 26, 2012 9:21 Re: Moje łapki.

Mam nadzieję, że więcej nie dopuścisz do tego, by rodziły się u Ciebie kocięta. Kotki już nie ma, ale kto wie, może pojawi się następna.
Na operację kociaka znalazłaś środki, a na pewno była droższa od sterylki.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Czw kwi 26, 2012 9:47 Re: Moje łapki.

Jeśli chodzi o środki finansowe na sterylizację, warto zwrócić się o pomoc do najbliższej fundacji lub schroniska, wiele z nich może załatwić tańszy bądź darmowy zabieg. Co roku w marcu są też akcje sterylizacji i kastracji w wielu lecznicach - zabiegi te są po niższych cenach.
[

kasumi

 
Posty: 2562
Od: Pt sty 15, 2010 23:19
Lokalizacja: Kraków Bieżanów




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Majestic-12 [Bot], PransNom i 162 gości