Dobrze Cię rozumiem, bo przez całe moje dzieciństwo chciałam mieć kota, a dla moich rodziców najważniejsze były piękne meble, czyste mieszkanie i brak problemów. Zawsze mi powtarzali, że zwierze to PROBLEM. Wiele razy próbowałam ich przekonać, nawet stawiałam przed faktem dokonanym, przynosząc do domu małe kociątko. Skończyło się jak zwykle ich odmową (w ogóle nie byli poruszeni), moim płaczem, musiałam odnieść kotkę na działki, chodziłam tam wiele razy, by ją dokarmiać, ale po kilku dniach zniknęła (podejrzewam, że była na terytorium innych kotów i musiała szukać innego miejsca). Niby taki drobiazg, a siedzi mi to w głowie, często o niej myślę, czy w ogóle żyje, jak się ma... Pewnie nigdy się tego nie dowiem, bo takich pręgowanych burasków jest mnóstwo i pewnie nawet bym jej nie rozpoznała...
Teraz jestem na pierwszym roku studiów, w innym mieście. Rodzice nadal nie chcieli słyszeć o kocie, a z powodów finansowych jestem od nich uzależniona i muszę się liczyć z ich opinią. Jednak to było moje marzenie i nie miałam zamiaru czekać do czasu, aż znajdę pracę, uniezależnię się itd. Po prostu jasno postawiłam sprawę - mamo, tato, będę miała tego kota, czy Wam się to podoba, czy nie, bo to moje życie, moje pragnienia, moja chęć pomocy zwierzętom. Zawsze padały argumenty, że nie zbawię świata, że tych kotów są miliony. No tak, to prawda, ale to jedno życie uratuję i to jest ważne. Dobra materialne przeminą, a miłość do zwierzęcia i danie mu dobrego życia będzie nagrodą na zawsze. Nie chcę mówić, że moi rodzice są źli, nienawidzą zwierząt, oni po prostu uważają, że miejsce zwierzaka jest na dworze. Moja mama ma działkę i tam ma swoją kotkę, opiekuje się nią, a tata kupuje jedzenie dla czterech kotów mojego wujka, który ledwo sam się może utrzymać. Po prostu oni nie chcieli zwierząt w swoim domu.
W dodatku tak dopięłam swego, że teraz jestem właścicielką dwóch kotów - Franka i Bruni.

Moja miłość do zwierząt znalazła ujście, jestem przeszczęśliwa, choć afera o drugiego kota była spora. W podpisie link do naszego bloga, możesz sobie w wolnej chwili poczytać, jak to było

Powiem Ci tak - bądź silna, to tylko 3/4 lata... Nie wiem, czy planujesz wyjazd do innego miasta na studia, ale polecam, naprawdę. Rodzice są daleko, nie mają nad Tobą kontroli, a widać, że jesteś mądra i dojrzała, dasz sobie radę, głupstw nie będziesz robić. Oni się prędzej czy później pogodzą z tym, że kochasz te zwierzęta. Jeśli Ciebie kochają, zaakceptują to. Moi nie mieli wyjścia, w końcu się zorientowali, że jeśli będziemy nadal się o to kłócić, to stracą córkę. Wytrwałości... Jak już będziesz mieć swojego mruczka, to ten ból po stracie tamtego będzie mniejszy. Wiadomo, nie zapomnisz, ale będziesz miała poczucie, że pomagasz innej istocie i to naprawdę ułatwia.
Trzymaj się.