Kochani, pisaliście kiedy na komputerze zdwoma kotami na kolanach i z wysuwaną klawiaturą? Tak jest cały czas, obaj ciągną do siebie, ale najbezpieczniej na moich kolanach, w innym miejscu jeszcze pewien dystans.
Staram się napisać cokolwiek, więc wybaczcie niedoskonałości.
Filip juz pozbawiany pomponików
Siedziałam w gabinecie w trakcie zabiegu, wzięłam go jeszcze niewybudzonego. Nie było nawet odruchów wymiotnych. Wprawdzie Lorraine przykazała mi zabrać go z lecznicy już wybudzonego, ale moja wetka przekonała mnie, że lepiej jak będzie wybudzał się łagodnie w dłuższym odstępie czasu, bez zastrzyku wybudzajacego. Zbadała go dokładnie jeszcze stetoskopem, zapewniła, że seduszko ładnie bije, jest równomierny oddech i dała na wszelki wypadek telefon domowy.
Zrobiłam mu na dywanie legowisko, ok. 14.00 zaczął podnosić główke i dźwigać się, ale głaszcząc go nie pozwoliłam mu jeszcze wstać i przysnął. Zajrzałam mu pod ogon, żeby sypnąć alatanem - okazało się, że się zsiurał. Przy próbie podłożenia mu czegoś suchego wstał i zataczając się przewrócił. Wzięłam go na ręce i tak siedziałam kolejną godzinę z Filipem na kolanach i Emilem. Znowu zaczął się wiercić, przytrzymanie go na kolanach skończyło się zasikaniem mi spodni.

Przebrałam się, a w tym czasie Filip próbował wskoczył na szafkę, biurko i na monitor, w ostatniej chwili go przejęłam, bo się niebezpiecznie zachwiał. Kolejna godzina ze spiącymi kotami na kolanach została przerwana dzwonkiem domofonu. Kameo przyjechała po transporterek - bardzo mi się przydał w transporcie Filipa do lecznicy. Filip natomiast ruszył (prawie się nie chwiejąc) do misek i zjadł resztę po Emilu i popił wody (wetka kazała mu dzisiaj dać tylko troszkę mokrego pokarmu). Wrzuciłam do pralki zmoczone posłanie, potem znów kolankowanie... +a---58ż <- a to napisał Filip włażąc na klawiaturę
Ufff... to tyle.
Buziaczki dla wszyskich
Szczęśliwa Fraszka z chłopakami na kolanach