5 kociąt w chlewku. strona 44

Dziecko, twoja sąsiadka jest zbieraczką. To lekka choroba psychiczna - człowiek nią dotknięty czuje wewnętrzny przymus gromadzenia czegoś - gazet, opakowań, zwierząt - mając nadzieję, że wypełni jakąś "pustkę: w sobie. Może po dzieciach, które się nie urodziły lub odwróciły do niej plecami, może po utraconej miłości, może po jeszcze czym innym.
Ważne dla nas - i dla tych nieszczęsnych zwierząt jest to, że taka osoba w momencie, jak to, co zebrała jest jej, traci zainteresowanie przedmiotem swojej manii - tak długo jak długo ktoś nie chce jej zabrać tego. Wtedy jest wymyślanie miliona powodów, czemu papierów nie można oddać np. do muzeum (czy na makulaturę), czemu nie można zwierząt oddać w dobre ręce - mają zgnić, ale zostać u niej. Ona je wszystkie kocha chorą miłością, która je zabije. A wcześniej skaże na życie w chorobie, głodzie, chłodzie i bólu - bo muszą być jej. Pomoc takiej osobie potrafią (czasami i do pewnego stopnie) wyłącznie osoby dorosłe, najlepiej organizacje - które jej odbiorą tyle zwierząt ile się da i nie dadzą się histeriom, wrzaskom i wyzwiskom. Tylko, że te organizacje społeczne też mają ograniczone środki i możliwości.
A pomoc (jakakolwiek) takiej osobie powoduje "nakręcenie" choroby - wtedy ona ma podstawy myśleć - teraz mogę szukać większej ilości zwierząt, bo zawsze mi pomogą - zawsze dadzą mi jedzenie i opłacą leczenie ich. A to się kończy tragicznie - niestety dla zwierząt.
Przykro mi.

byłam razem z sąsiadką u weterynarza... obejrzał kotki, stwierdził to co każdy może... zapalenie górnych dróg oddechowych...
przepisał Ospamox , tym już wczesniej sasiadka je leczyła... wykupiła z recepty, bo tamto opakowanie się kończy.

Ale mówił coś o dokarmianiu ich, w jakiej są kondycji, itp?

gaota pisze:Ale mówił coś o dokarmianiu ich, w jakiej są kondycji, itp?

nie.. spojrzał... obejrzał... przepisał... wizyta nie trwała wiecej niż 5 minut.

Szkoda, że go nie wypytałyście. Była okazja. Chociaż ja się nie znam na wykarmianiu kociąt, nie mam pojęcia czy to lekarz musi ocenić.

gaota pisze:Szkoda, że go nie wypytałyście. Była okazja. Chociaż ja się nie znam na wykarmianiu kociąt, nie mam pojęcia czy to lekarz musi ocenić.

ja tam też nie wiem...
ale jak by cos było nie tak, to by raczej weterynarz powiedział ?...

A skąd miał to wiedzieć? Trzeba było powiedzieć, że kotka zaczyna je odrzucać/przestaje karmić. Po kotku nie widać tego z dnia na dzień, za to po kilku dniach, gdy już widać jest zwykle za późno na ratunek

Alienor pisze:A skąd miał to wiedzieć? Trzeba było powiedzieć, że kotka zaczyna je odrzucać/przestaje karmić. Po kotku nie widać tego z dnia na dzień, za to po kilku dniach, gdy już widać jest zwykle za późno na ratunek

sąsiadka im daje też jakieś mleko... mówi że to od weta , i że kazał to z wodą rozcieńczać. ale mówi ze tego nie robi bo w tedy te koty nie są syte.

Milbamex czy każde inne mleko dla kociąt od weta jest w postaci proszku - nie da się go podać nierozcieńczonego.

Alienor pisze:Milbamex czy każde inne mleko dla kociąt od weta jest w postaci proszku - nie da się go podać nierozcieńczonego.

nie widziałam tego mleka na oczy. tylko raz ale jak je karmiłam, takie lekko żółtawe było , identyczne jak to z Whiskasa w buteleczkach.

W końcu dostałam od schroniska odpowiedź:
Witam.
Można podjechać z chorymi kotami do leczenia, do schroniska,w poniedziałek lub w piątek w godz 8-9 - wtedy jest lekarz który obejrzy i ew poda leki. Kontakt do schroniska 58 531 96 56. Tak naprawdę to byliśmy u pani Rojek kilka razy i mówiliśmy, że jak potrzebuje pomocy to może się do nas zwrócić, mówiła, że daje sobie radę
Pozdrawiam

Może tam zrobią coś konkretniejszego... W poniedziałek jade, znaczy ide

na piechote.

inusia00111 pisze:
Alienor pisze:A skąd miał to wiedzieć? Trzeba było powiedzieć, że kotka zaczyna je odrzucać/przestaje karmić. Po kotku nie widać tego z dnia na dzień, za to po kilku dniach, gdy już widać jest zwykle za późno na ratunek

sąsiadka im daje też jakieś mleko... mówi że to od weta , i że kazał to z wodą rozcieńczać. ale mówi ze tego nie robi bo w tedy te koty nie są syte.

Inusia, trzeba było spytać weta o to mleko do rozcieńczania. Uważasz, że ta babka jest z Tobą w 100% szczera? Skoro ociągała się ze sterylkami, jest nieufna wobec kogoś, kto zupełnie bezinteresowanie chce przygarnąć i pomóc kociętom, to raczej jest zbieraczką. Nie do końca bym jej ufała, a na pewno sprawdzała w miarę możliwości.

Wzięłaś fakturę za wizytę? Obiecałam się dorzucić finansowo.

Pisałaś wcześniej o kociętach, że:

inusia00111 pisze:nie wiem czemu ale nie chca same jesć... mają 3 tygodnie... chodzą... ale nie jedzą... czy coś nie tak ?...

inusia00111 pisze:ok.
wezme je jutro do weterynarza. mam nadzieje że da sie im jeszcze pomóc..

wydawało mi się, że kocięta są w stanie tragicznym.
Jak w tej chwili z nimi jest? Bo jeśli ani kotka ani ta kobieta nie karmi ich regularnie, to mają niewielkie szanse.
Jeśli dorcia może je przyjąć i znalazłby się transport wcześniej niż ja będę jechać, to trzeba jak najszybciej je zabrać tej babce i odprawić do Warszawy.

Pisałaś też, że:

inusia00111 pisze:jedna kotka jest w zaawansowanej ciązy... ;/ Bóg wie czy w nocy nie zaczęła rodzić, albo czy nie zacznie w najbliższych dniach. Wspomniałam o tym weterynarzowi gdy dzwoniłam, coś pomamrotał nie wyraźnie... I kazał żeby przyszłą z tym papierkiem...

Co z tą kotką?
Udało Wam się zanieść ten papierek?

sąsaidka ma jutro zanieść ten papierek :roll:

faktury nie wzięłam, sąsiadka nic nie płaciła... ona tylko chodzi na "przegląd" i bierze recepty. za lek zapłaciła ok 15zł.

co do szczerości , to wiem że coś "kręci"

powiem że trochę się poprawiło u kociąt, ale nie jedzą same dostają ze strzykawki... w tym wieku powinny już dawno szamać.

jeszcze gadałam z nia w sprawie "przeprowadzki" kotki i małych do Warszawy, najpier gadała że nie za bardzo, a dziś mói że nie ma sprawy, ale najpier chce zadzwonić, namawiałam ją żeby dziś przedzwoniła... ale stwierdziła że jej sie nie chce już dziś... -.-
jutro dopilnuje żeby przedzwoniła, pogadała, i w tedy by kociaki pojechały do Wawy
co do transportu to nie wiem... jesteś jedynie Ty gaota, wątpie że ktoś się znajdzie. Kotki dożyją, w poniedziałek ide z nimi do weta do schroniska, i tam popytam o te mleko, i żywienie etc. I wykombinuję świeże fotki kociąt.

inusia00111 pisze:sąsaidka ma jutro zanieść ten papierek

które to już jutro? :twisted:

Jak ta druga kotka urodzi, ja bym się nie ociągała z uśpieniem miotu. Alternatywę widać.

Monika już w zeszłym roku chciała rozmawiać z kimś o odbiorze zwierząt, ale niestety obie dałyśmy się nabrać na dobre chęci sąsiadki... teraz już do tego nie dopuszczę.

XAgaX pisze:
inusia00111 pisze:sąsaidka ma jutro zanieść ten papierek

które to już jutro?

Jak ta druga kotka urodzi, ja bym się nie ociągała z uśpieniem miotu. Alternatywę widać.

Monika już w zeszłym roku chciała rozmawiać z kimś o odbiorze zwierząt, ale niestety obie dałyśmy się nabrać na dobre chęci sąsiadki... teraz już do tego nie dopuszczę.

chyba już 50 jutro ... masakra...

i dziękuje pani maria_z za rzeczy na legowiska dla kotów.

inusia00111 pisze:
XAgaX pisze:
inusia00111 pisze:sąsaidka ma jutro zanieść ten papierek

które to już jutro?

Jak ta druga kotka urodzi, ja bym się nie ociągała z uśpieniem miotu. Alternatywę widać.

Monika już w zeszłym roku chciała rozmawiać z kimś o odbiorze zwierząt, ale niestety obie dałyśmy się nabrać na dobre chęci sąsiadki... teraz już do tego nie dopuszczę.

chyba już 50 jutro ... masakra...

i dziękuje pani maria_z za rzeczy na legowiska dla kotów.

dlatego trzeba działać. Nie masz na miejscu nikogo dorosłego do pomocy? (znaczy jesteś x razy dojrzalsza niż ja w Twoim wieku, ale z dorosłymi ludzie czasem inaczej rozmawiają)?

przyłączam się do podziękowań

5 kociąt w chlewku. strona 44

Kto przegląda forum