wiem ale jeszcze nie widziałam,Dziękuję
gdyby tylko było po co to na pewno bym go przewiozła-on jest prawie w takim stanie w jakim go zawiozłam-leżący i mało obecny-oprócz tego że chwilami traci przytomność a jak ją odzyskuje to ma drgawki które muszą mu tłumić lekami.
W szpitalu twierdzą że dają mu wszystko co najlepsze-że nic więcej już zrobić nie można by też w żadnej znanej im lecznicy-mają nie liczyć się z niczym a tylko z jego dobrem-zresztą znają tam mnie z czasów Promysia i wiedzą że nie ma dla nas żadnych ograniczeń jeśli można by Diegusiowi tylko w jakikolwiek sposób pomóc.
podobno gdyby było to zatrucie to juz -po tej pierwszej lekkiej poprawie która była w sobote, nie nastąpiłoby ponowne pogorszenie-podejrzewają którąś chorobę zakażną i w sumie to co brałam za jego spokojny charakter i co uważałam za normalne u długowłosego kotka-czyli nieidealnie układające się i nie błyszczące tak jak u innych futerko- to też może wskazywać na taką chorobę.
jak tylko przeszedł z dt do ds to prawie automatycznie pogorszył mu się humor-ale on nigdy,nawet w dt nie był kotkiem radosnym ani żwawym-był wiecznie taki jakby trochę zaspany (tyle że tam wszyscy są zaspani ..)-myślałam że taki po prostu jest-nawet dziwiliśmy się że jak na długowłosego to niesamowicie kochany i wyrozumiały kot-a może on już wtedy po prostu chorował..
w tamte jego wyniki z labwetu i tak już wierzyć nie potrafię-
dziś będę wiedziała w jaką stronę zmierzamy i będę musiała zdecydować co dalej. Mam nadzieje że los zadecyduje za mnie i okaże się że wyniki choć trochę się poprawiły-wtedy byłby sens dalszego leczenia bo dalsze płukanie byłoby leczeniem a nie męczeniem. uczepiłam się tej nadziei ale to raczej wbrew logice-oczywiście to wiem.
acha-Zozunia zjadł i się wykupkał a Funio śpi z Duża pod kołdrą
oczywiście mnie to cieszy-przynajmniej oni są bezpieczni
na razie są rozdzieleni-Zozi jest w mniejszym pokoju-gdzie "leczy rany" po rozstaniu z dt, więc jak Funiowi minie szał na dominację to kotki będą znowu ze sobą oswajane.