» Śro kwi 11, 2012 18:52
Strasznie tęsknie za moim kotem...
Witam wszystkich! Piszę tutaj, bo nie mam się z tym do kogo zwrócić. W ubiegłe wakacje dostałam malutkiego kota, 2 miesięcznego. Bardzo się do niego przywiązałam, mimo mojej rzadkiej obecności w domu. Siostra się nim opiekowała, ja co kilka dni przychodziłam do domu (bo byłam wtedy u babci) i opiekowałam się nim, sprzątałam po nim. Pewnego dnia, wracając uradowana od babci, że zaraz zobaczę kociaka, wchodząc do domu przeżyłam szok. Kociej kuwety nie było.. Spytałam się mamy, gdzie Zack, nasz kot, jedyna jej reakcja to był głupi uśmieszek. Okazało się, że "kot uciekł", co jednak było nie prawdą.. Ile ja łez wylałam, nawet kilka dni nie chodziłam do szkoły (to było już kilka dni po wakacjach). Prawda była taka, że mój ojciec bestialsko wyrzucił mojego kociaka poza miasto, dowodem tego były sms-y, jednak on zaprzecza, śmiejąc mi się w twarz. Minęło trochę czasu, a ja do tej pory nie mogę się otrząsnąć, ciągle płaczę. Gdybym tylko była w domu, na pewno bym nie dopuściła do takiej sytuacji, chociaż podobno akcja działa się nad ranem, gdy wszyscy jeszcze spali, ale niestety.. Jestem uwięziona we własnym sumieniu.. Nikt mnie nie rozumie. Żadnego wsparcia, tylko gadka żebym "nie przejmowała się jakimś kocurem"... Jak sobie wspomnę, gdy kociak leżał mi na kolanach, albo na brzuszku, od razu chce mi się płakać. A najgorzej jest, jak sobie pomyśle, co może z nim teraz być? Czy żyje, czy gdzieś umiera na poboczu.. Jednak staram się być dobrej myśli, że ma się dobrze. Mimo to, potrzebuje wsparcia, którego nikt mi nie okazuje. Dlaczego ludzie są tak okrutni?