Moje? Raczej nieciekawie.
Dziś mija miesiąc od odejścia Weguni, wczoraj miałaby 12-ste urodziny
Kiwaczek odrobinę mniej płacze, a już zaczynałam się poważnie o niego martwić, reszta jakoś sobie radzi, rutyna wbrew pozorom pomaga w powrocie do "normalności". Ekipa wymaga zwyczajowych wizyt u weta i podawania leków i jakkolwiek ciężko się przełamać, trzeba to robić. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie kociaste...