Miau. Duża wróciła, mówi, że było w miarę spokojnie.
FasolkaPan sąsiad strzelił drzwiami niczym z karabinu, no cóż, typ człowieka: "to mój dom, moje drzwi, moje podwórze, nie obchodzi mnie cudzy sen"
Ale poszedł bez słowa. Psów - które wczoraj wieczorem ganiały i mam na to świadka - mateosię - nie było dziś. Uff. W drugim miejscu jakiś pan bardzo starannie wyprowadzał psa, długo chodził koło mnie i koło kotów, ale koty nie bardzo się bały, a ja, zaprawiony w bojach partyzant, jakoś w ogóle się nie przejęłam, zadowolona z nieobecności psów biegających wolno i braku słownej agresji sąsiada.
A na samym początku zdenerwowałam się trochę, bo niejaki misiek, który nigdy nie przychodzi pod moje drzwi, tylko czeka gdzie indziej, przyszedł do mnie, więc się obawiałam, że jest jakaś afera.
Cóż, grunt, że żyjemy i jeszcze nie pada, ale będzie, tylko nie wiem, kiedy dokładnie.
duża