AniaWrocław pisze:krynia08 pisze:AniaŁOPATOLOGIA
zona dziadka to KIEDY SIĘ WNUK RODZI, estela by byla babuszka jak by WNUSIA BYŁA
![]()
napisałaś: "została żoną dziadka", to niby jak to rozumieć łopatologio?
a czy ja pokazala kandydata takiego na mężą?








Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
AniaWrocław pisze:krynia08 pisze:AniaŁOPATOLOGIA
zona dziadka to KIEDY SIĘ WNUK RODZI, estela by byla babuszka jak by WNUSIA BYŁA
![]()
napisałaś: "została żoną dziadka", to niby jak to rozumieć łopatologio?
krynia08 pisze:AniaWrocław pisze:krynia08 pisze:AniaŁOPATOLOGIA
zona dziadka to KIEDY SIĘ WNUK RODZI, estela by byla babuszka jak by WNUSIA BYŁA
![]()
napisałaś: "została żoną dziadka", to niby jak to rozumieć łopatologio?
a czy ja pokazala kandydata takiego na mężą?![]()
![]()
i zaraz wyobrażnia zadzałałala
![]()
taka młoda i strego wzieła
![]()
![]()
Gibutkowa pisze:
Kocia Arka Noego - nie pozwól jej zatonąć!
"Budujcie Arkę przed potopem
Dobądźcie na to swych wszystkich sił!
Budujcie Arkę przed potopem
Choćby tłum z waszej pracy kpił
Ocalić trzeba co najdroższe
A przecież tyle już tego jest
Budujcie Arkę przed potopem
Odrzućcie dziś każdy zbędny gest! "
J. Kaczmarski
Kocia Arka Noego to nieformalna nazwa kociarni będącej pod opieką Radomszczańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Jedna z członkiń oddała w użytkowanie kotom część swojego domu, tak właśnie powstała KAN. KAN tworzą osoby o wielkich i gorących sercach, które nie przechodzą obojętnie obok kociego cierpienia. Niestety 1 kwietnia 2011r. KAN stracił lokal i koty znalazły się na bruku, czyli gównie w piwnicach. Pomimo starań, monitów, pism nie udało się zwrócić uwagi władz Radomska na koci problem.
Od grudnia 2011r., dzięki ogromnym staraniom jednej z wolontariuszek - Andżeliki, jest lokal - wynajmowany od osoby prywatnej za niemałą kwotę 350 zł. miesięcznie. Czynsz MUSI być płacony terminowo, inaczej umowa przestanie obowiązywać i koty znów mogą zostać bez dachu nad głową.
A kocia gromadka KAN jest spora. Koty trafiają w różnym stanie, chore, pobite, okaleczone, głodne, niekastrowane i niesterylizowane. I żaden nie zostanie bez pomocy. A dobrze wiemy, że pomoc kosztuje. Kosztuje zwykle codzienne bytowanie, karma, żwirek, dach nad głową. Koszty opieki weterynaryjnej są niebagatelne. Dług w tej chwili przekracza 7 tyś. złotych i mimo to weterynarz nie odmawia pomocy. Wydatki roczne na leczenie, badania przekraczają 15,000 zł, dodatkowo koszt sterylizacji to około 10,000.
RTOZ wspomaga również karmą kocie karmicielki. Miesięczny koszt karmy to około 1300 zł. Poza kotami, RTOZ zajmuje się wszystkimi innymi zwierzętami, także dzikimi i hodowlanymi.
KAN to nie jest duża organizacja, nie może liczyć na akcje medialne, na wsparcie urzędników, ale serca są otwarte dla każdego zwierzaka. Kocia Arka Noego tonie - tonie w długach i kocim nieszczęściu. Pomóż im odbudować spękany pokład, by mogli nadal pomagać. Daj kotom nadzieję na lepsze jutro, pomóż przetrwać najgorsze nawałnice.
Hanulka zdjęcia do Mru bezpośrednio wyślij. Najlepiej takie co ukazują Waszą pracę - koty przed i po leczeniu (nie za bardzo drastyczne bo je usuną). Zdjęć tak z 8 max, bo też każde zdjęcie to jest dodatkowy koszt allegro.
Thorkatt pisze:wreszcie Was znalazłam, bo jak tu zaczynałyście, to akurat nasz syn zahaczył o szpital i wywrócił nam żywot.
AniaWrocław pisze:Thorkatt pisze:wreszcie Was znalazłam, bo jak tu zaczynałyście, to akurat nasz syn zahaczył o szpital i wywrócił nam żywot.
A co się działo?
Thorkatt pisze:AniaWrocław pisze:Thorkatt pisze:wreszcie Was znalazłam, bo jak tu zaczynałyście, to akurat nasz syn zahaczył o szpital i wywrócił nam żywot.
A co się działo?
miał wcześniej niz zaplanowano operowaną przegrodę nosa . najpierw miał spore opóźnienia w wybudzeniu z narkozy, a potem spuchł jak po starciu z kibolami.
Po drugiej próbie TŻ odbił go ze szpitala, ale jeszcze kilka razy na zabiegi jeżdża. obecnie syn harczy w domu i choruje jak na prawdziwego mężczyzne przystało.
AniaWrocław pisze:Thorkatt pisze:AniaWrocław pisze:Thorkatt pisze:wreszcie Was znalazłam, bo jak tu zaczynałyście, to akurat nasz syn zahaczył o szpital i wywrócił nam żywot.
A co się działo?
miał wcześniej niz zaplanowano operowaną przegrodę nosa . najpierw miał spore opóźnienia w wybudzeniu z narkozy, a potem spuchł jak po starciu z kibolami.
Po drugiej próbie TŻ odbił go ze szpitala, ale jeszcze kilka razy na zabiegi jeżdża. obecnie syn harczy w domu i choruje jak na prawdziwego mężczyzne przystało.
No to faktycznie!
Użytkownicy przeglądający ten dział: aga66, Blue, Google [Bot] i 206 gości