Żuniek zjadł śniadanie i poganiał z dzieciakami. Za kciuki dziękuję, widać,że pomogły.Zraz idę dawać mu leki i skutek
obaczym. Zatrzyma czy przepuści
Wstałam dziś z racjo soboty troszkę później. Wyszłam jeszcze później bo jakiś rzygacz obznaczył cały dywan. Musiał biec i beztrosko haftować kłapiąc paszczęka na każdą stronę świata. Winnych nie ma.Wiadomo tylko kto będzie sprzątał.
Leje i lało.Dziki jednak przylazły. Jakiś dziad tak stawia blisko parkanu samochód,że nie da rady podejść do misek. W jednym miejscu jest zadaszenie i można spokojnie suche nasypać. I mokre nałożyć. Ważne jak pada.On to chyba robi złośliwie.Prosiłam by choć kilka centymetrów więcej zostawiał .Wcisnę się. Poza tym morduje moje talerze kocie jeżdżąc po nich. Część kotów z racji zastawienia mich musi jeść na zewnątrz.A jak pada to niestety pod samochodami michy stawiam. Widzi chłopina pomarańczowe plastiki ale nie wyjmie.Z upodobaniem robi z nich puzzle.
Więc polazłam spóźniona, wracając zrobiłam zakupy bo TZ chlebka nie zakupił.zakupił rzeczy niezbędne jak piwo i kiełbasę z metra. A chlebunia nie kupił. Byłam pierwszym klientem. Dotarłam do domu z siatami wcześniej wydzwaniając by podniósł ciałko i do pracy się szykował. Chyba zrobił to w ostatniej chwili i mało przytomnie , by moje złości ułagodzić (nie znoszę budzenia go jak mam wolne) , naszykował mi kanapki ... do pracy.Widok miny jak się o sobocie dowiedział bezcenny.Musiał zabrać kanapusie z moim (nie jego) chlebkiem ciemnym ,z włażącymi we wszystkie otwory gębowe ziarnami słonecznika
