Bylo rano, wlasnie bieglam do apteki po zamowiony INTERFERON dla naszej Kuki. Normalnie codziennie chodze inna droga, ale tedy jest blizej do apteki. Patrze,a po chodniku chodzi kocia pieknosc za ludzmi, ale jakos za bardzo nikt sie nia nie interesowal. Podeszlam do niej, zaczela sie lasic i mialkac. Juz chcialam ja zawinac, ale wygladala pani przez okno i pyta co robie ? Wiec ja pytam pania czy to jej kot ?, ona na to, ze nie, ale go dokarmia. Wypytalam o szczegoly, okazalo sie, ze kotka mieszka od okolo miesiaca ( w te najgorsze mrozy ) pod blaszanym kontenerem w ktorym znajduje sie punkt LOTTO. Powiedzialam pani, ze zabieram kota bo szkoda zeby sie zmarnowal. W biurze jak ja wypuscilam to zobaczylam, ze kicia ma jakies dziwne uszka takie powykrecane. W tym dniu akurat jechalysmy do weta na Szczecin z Kuki to i ja zabralysmy. Pani doktor chciala zobaczyc co z jej uszkami, a one jej odpadly


