Oczywiście, że napiszę.Będzie to jednak za parę godzin, bo lecznica daleko, chodzę na piechotę, a przecież tam też trochę jestem. Rano jest zwykle trochę do zrobienia, bo klatki trzeba posprzątać, nakarmić koty, Ricie zapuścić maść, a Bombajowi oczyścić ranę i dać zastrzyk. Wetka sama sprząta, ale jeśli są pacjenci, a ja przyjdę wcześniej to wiadomo, że to zrobię.Wczoraj byłam wcześnie, przywitał mnie dziki wrzask kotów, które jeszcze nie dostały jeść, domagały się też wypuszczenia.One są takie kochane

Każdy jest inny.Bombaj jest najmądrzejszy, Rita najgrzeczniejsza, a Sara najbardziej żywiołowa.Wszystkie jednak proludzkie, każdego trzeba wymiziać, pobawić się z nim.Tak miło patrzeć, kiedy brykają swobodnie po całej lecznicy.Tam jest dużo miejsca, sklep, zaplecze, gabinet wetki, poczekalnia.Na pewno ponad 100 metrów, a poza tym pełno miejsc, jakie kotom się podobają.Wchodzą na palety, za puszki na półkach, czołgają się pod meblami, takie to trochę wesołe kocie miasteczko.Pilnujemy jednak bardzo, bo w końcu Bombaj jest FeLV-kiem, ale on nie dotyka kotek, nie ma z nimi fizycznego kontaktu.W czasie zabawy nie mają też dostępu do misek.