Dlaczego wam przedstawiam "moją" Larę? Bo właśnie walczy o życie, może to lepsze, może to o którym czasem marzyła, ale czy można tęsknić za czymś czego nigdy się nie zasmakowało? Mimo dzikości, ciekawość wygrała ze strachem i poznała co to ludzka dłoń, polubiła głaski i mizianki, myślę, że polubiła nas zwłaszcza Artura, on może sobie na więcej tulanek z nia pozwolić.
Lara nie chciała odejść jak dziki kot, w samotności i ciszy, tak niewidzialnie. Lara sama poprosiła o pomoc. Nie pokazywała się kilka dni a wczoraj znalazłam Larę leżącą w kąciku gdzie ją karmię, czekała na mnie. Podniosła się słabo stojąc na łapkach i położyła mi łepek na dłoni.Bez problemu wpakowałam ją w kontenerek, zabraliśmy ją do lecznicy. Okazało się, że kić jest odwodniona a badania krwi niestety potwierdziły obawy pani doktor, że to nerki odmówiły pracy. Jednak pani Doktor widzi maleńki płomyk życia w jej oczach i my też wierzymy, że ona chce żyć i sprobujemy o nią walczyć. Bo czy mamy się poddać tylko dlatego, że ten kot jest niczyj, podwórkowy, że ten kot nie wie, że isnieje inne życie niż samotność i podwórko, że można zasnąć nie nasłuchując czy jest bezpiecznie.
Lara dostanie kolejną serię kroplówek a ponowne badanie krwi "powie" czy koteczka ma szansę zostać po tej stronie życia. Tak bardzo tego pragnę. Lara z racji stanu zdrowia nie będzie mogła mieszkać na swojej "wolności". Przegadaliśmy z Arturem wiele i podjęliśmy decyzję porwać ja na tymczas a może na zawsze nie wiem....ale to późniejsze zmartwienie, choć bardzo boimy się wielu rzeczy z tym związanych...ale to potem...teraz Lara musi chcieć tu zostać, musi... bo ja muszę pokazać jej inną stronę życia, życia w którym w zimie też jest ciepło, życia w którym zasypia się bezpiecznie i budzi się bezpiecznie, życia jakiego dotąd nie miała.

Serdecznie dziękuje Magiji, która bez namysłu zgodziła sie wspomóc finansować koteczkę w ramch akcji KOTYlionu, odwdzięczę się bazarkami, by zwrócić jak najwięcej.