Moderator: Estraven
zuza pisze:Jesli babcia potrafi dac kotu milosc i akceptacje zamiast irytacji, to doskonaly wybor. Duza szansa, ze kocica wobec ktorej nie bedzie oczekiwan, poczuje sie lepiej. Duzo zdrowia i dobrego humoru dla koteczki zycze!
I kotow sie nie wychowuje, mozna sie z nimi co najwyzej dogadac. Warto, ale trzeba sie postarac.
ankacom pisze:To już i tak bardzo duży postęp.
hellenka pisze:zuza pisze:Jesli babcia potrafi dac kotu milosc i akceptacje zamiast irytacji, to doskonaly wybor. Duza szansa, ze kocica wobec ktorej nie bedzie oczekiwan, poczuje sie lepiej. Duzo zdrowia i dobrego humoru dla koteczki zycze!
I kotow sie nie wychowuje, mozna sie z nimi co najwyzej dogadac. Warto, ale trzeba sie postarac.
dogadac - tak. ale chyba nie pozwolić na niszczenie, rujnowanie, zasikiwanie itp... Na któryms z wątków czytałam, że ktos miał problem z kotem niszczącym tapety i nowe meble. Ten ktoś równeż nie mógł pogodzić się, że zwierzę wszystko niszczy. Bezkrytyczne przyjmowanie wszystkiego co robi zwierzę domowe jest wg mnie bezsensowne. To tak jakby zaakceptowac, że przyjmujemy sublokatora, który np. notorycznie roznosi po domu błoto, nie trafia do muszli klozetowej i zostawia w kuchni na blacie resztki jedzenia. Reguły jakieś obowiązują, i to zwierzę ma się podporządkować człowiekowi a nie na odwrót. Taka jest moja opinia, moze niekoniecznie zgodna z linią polityczną większości "kociarzy" czy "psiarzy".
hellenka pisze:Sytuacja jest conajmniej zaskakująca. kotka podeszła (to moze za duzo powiedziane, stala jakies póltora metra ode mnie) w moim kierunku, jak jadłam twarożek. zaczęła sie domagać, miaucząc (nigdy tego nie robiła). Chciałam sprawdzic, co będzie dalej, wzięłam na dłoń trochę twarożku. Kocica wyciągała łepek, wąchała z daleka. Nie zbliżyła się, ale miauczała strasznie głosno (twarożku jej się chyba zachciało). Polozyłam "przynętę" na ziemi i odeszłam. schowałam się za szafką, ona w tym czasie zjadła serek i zwiała pod stół. podeszłam do niej z wyciągniętą dłonią i z jeszcze odrobiną przynęty, wąchała z odległości, nie wzieła. nie bardzo miała jak uciec spod stołu, więc siedziała w tym kącie i siedziała.... Skonczylam jesc, wyszlam z kuchni, wracam... kota pod stołem nie ma, za to jest.. kałuża...:/ Zwątpiłam ponownie. Wydawało się, że "przez żołądek do serca", a tu taki klops.
hellenka pisze:zuza pisze:Jesli babcia potrafi dac kotu milosc i akceptacje zamiast irytacji, to doskonaly wybor. Duza szansa, ze kocica wobec ktorej nie bedzie oczekiwan, poczuje sie lepiej. Duzo zdrowia i dobrego humoru dla koteczki zycze!
I kotow sie nie wychowuje, mozna sie z nimi co najwyzej dogadac. Warto, ale trzeba sie postarac.
dogadac - tak. ale chyba nie pozwolić na niszczenie, rujnowanie, zasikiwanie itp... Na któryms z wątków czytałam, że ktos miał problem z kotem niszczącym tapety i nowe meble. Ten ktoś równeż nie mógł pogodzić się, że zwierzę wszystko niszczy. Bezkrytyczne przyjmowanie wszystkiego co robi zwierzę domowe jest wg mnie bezsensowne. To tak jakby zaakceptowac, że przyjmujemy sublokatora, który np. notorycznie roznosi po domu błoto, nie trafia do muszli klozetowej i zostawia w kuchni na blacie resztki jedzenia. Reguły jakieś obowiązują, i to zwierzę ma się podporządkować człowiekowi a nie na odwrót. Taka jest moja opinia, moze niekoniecznie zgodna z linią polityczną większości "kociarzy" czy "psiarzy".

mirmilka pisze:tu jest chyba jakaś sprzeczność, ma się dogadać, czyli ty mówisz kotu jak ma się zachowywać, on słucha i koniec dyskusji. Kota traktuje się jak partnera w rozmowie, a nie bo to zwierzę, więc nie ma głosu. Dziękuję moim kotom, że nauczyły mnie co to znaczy żyć na prawdę.
zuza pisze: zeby on sam pomyslal, ze woli to, co nam odpowiada.
mirmilka pisze:Dziękuję moim kotom, że nauczyły mnie co to znaczy żyć na prawdę.
felin pisze:Czlowiek panem stworzenia![]()
![]()
Już w biblii o tym piszą
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 61 gości