Jestem zszokowana.chyba znowu zacznę wierzyć w dobro ludzkie,jeżeli chodzi o weterynarzy.Pojechałam jak zwykle za wcześnie.(bałam się iść przez działki,choć to kamieniem dorzuć )Wyszła młoda kobieta i pyta się kto do okulisty.Rzekłam JA ale na 21:15,cała w pąsach,zasapana bo diablica cosik ciężka się zrobiła-już nie na moje ręce

dr. na to oooooooo to jeszcze 40min.Przed panią mam 4 fretki.Ukucnęła przed małą i pyta co się dzieje.Mówię szczerze,że bardzo łzawiła i ropiały jej oczka.A jak uzbierałam na wizytę od dwóch dni nastąpiło polepszenie.Porozmawiałyśmy również o historii małej.Bardzo ubolewała,że tak dużo ostatnio jest maluchów bezdomnych.Ponieważ pacjentek jeszcze nie było,obejrzała oczka i stwierdziła iż ma leciutki stan zapalny,nic poważnego się nie dzieje..Kazała przemywać solą fizjologiczną,lub przegotowaną..Również nie dopuszczać ,by skakała na papugę i kupić jej coś na uodpornienie.Zapomniałam spytać co

Kazała mi iść z małą do domu.

Gdyby stan znów się pogorszył,mam przyjść,bo może być jakiś wirus.Nadal nie mogę wyjść z szoku jak postąpiła wobec mnie.Noooooooooooooo może nie wyglądałam na bogatą

Teraz już wiem kto jest najlepszym Okulistą w Warszawie.
Dzięki Doracia.

PS.Fakt od kilku dni częściej przebywa na parapecie,lub na balkonie,a nie na papudze.