Zaokrągliłam wiek psiaka, bo ma 5 miesięcy, a z naszymi kotami jest od miesiąca.
Kotów jest 5 i wszystkie są już dorosłe (7, 7, 6, 3 i rok). Oczywiście najmłodszy solidaryzuje się już z psem (labradorowaty), który jest straszną niezdarą i nie ma wyczucia jeżeli chodzi o kontakt (kłapanie za ucho lub ogon, walnięcie łapą).
Koty są subtelne, pies tego nie rozumie. Podejrzewam, że wcześniej miał niewiele kontaktu z małymi zwierzętami, jeżeli w ogóle. Raz najmłodszy kot położył się na plecach zachęcając go do zabawy, a ten ciołek uderzył go obiema łapami. Oczywiście pisk kota, moje "nie wolno!", "niedobry pies!", pojawienie się innych kotów z których jeden go ofukał i przybrał pozycję do ataku robiąc się dwa razy większy (nota bene największy tchórz, który jeszcze do niego nie podchodzi oprócz tego incydentu). Pies się położył i starał "nie oddychać". Dopiero, kiedy młody miałknął, że wszystko ok, koty się rozeszły, a dzielny CMYK ewakuował ze skażonego terenu.
Mimo to, pies niewiele się nauczył, bo je taranuje jak biega. W domu na szczęście coraz mniej, ale uważa, że w ogrodzie są inne zasady i chce je gonić. Możliwe, że to moja wina, bo z racji hałasu staram się z nim wariować w aportowanie piłki na zewnątrz.
Co prawda, Dąbek jak się chce bawić to uderza już teraz jedną łapą w kota, co jest chyba postępem. Podchodzę wtedy i mówię "to nasz kotek" "buzi" (tę komendę rozumie


Macie jakieś doświadczenia podobnej kwestii?
Teraz jest przełomowy moment i nie chcę tego zmarnować. Nie wiem czy próbować bawić się z nimi, czy raczej trzymać osobno (mamy dwa pokoje odgrodzone barierką przez którą przechodzimy, a koty przechodzą pod nią lub przeskakują) i poczekać aż szczeniak dorośnie i zmądrzeje...
Pozdrowienia!