Nic na siłę... Niech sobie Behemot robi postępy w takim tempie, jakie uzna w swej kociej łepetynce za najwłaściwsze

A stosujesz kocimiętkę? Podobno nie na każdego kota działa, ale moje na to reagują: chętnie się bawią, podchodzą tam, gdzie to pachnie, tarzają się w tym miejscu.
Moja Delta też dosyć powoli się socjalizuje, choć zaczęła ten proces socjalizacji z o wiele wyższego poziomu niż Behemot, bo przyszła do mojego domu już "udobruchana" i nauczona, że głaskanie jest miłe

. Ale strachliwa jest okropnie. Ostatnio zrobiła duży postęp: wskakuje na stół, gdzie pracuję, a nawet na biurko męża, gdzie bezczelnie przebiega mu po klawiaturze, choć "oficjalnie" ona się mężczyzn boi. Dziś rano, gdy pakowałam torbę do pracy, wskoczyła na biurko, zaglądała mi do torby, wszystko dokładnie obwąchiwala, deptała po papierzyskach, jakie miałam spakować, bawiła się długopisami. A to wszystko w odległości pół metra ode mnie. Więc jest dobrze!
Zdaję sobie sprawę, że być może nigdy nie przyjdzie do mnie spać do łóżka, ani nie wskoczy mi na kolana i ty też liczysz się z taką możliwością. I nie mamy wyjścia. I kochamy te swoje futrzaki

Kto wie, co one przeszły i ile wycierpiały od ludzi...