Wczoraj było jeszcze zakraplanie oczu Filipa. Wyszło mi dość nieporadnie, robiłam to wczoraj pierwszy raz i oboje byliśmy nieco zestresowani, ale jakoś poszło. Był też bliższy kontakt obu kotów... przez wąską szparę w drzwiach.

Emil syknął, a Filip próbował łapkami otworzyć drzwi. Chwile tak dałam się im pomierzyć wzrokiem i nie zauważyłam złych zamiarów.
Noc minęła spokojnie. Filip w mojej sypialni sam, a ja z Emilem w dużym pokoju na kanapie. Trochę płakał, jak wyszłam, tłukł się po katach, ale po pewnym czasie się uspokoił i pewnie zasnął po męczącej podróży.
Emil natomiast zachował stoicki spokój, starym zwyczajem wtulił się we mnie i też zasnął. Ja najdłużej po tych emocjach nie mogłam zmrużyć oka, ale w końcu i mnie Morfeusz ukołysał do snu.
Rano, jak tylko Filip mnie usłyszał zaczął nawoływać, a Emila zainteresowanie dziś bardziej wzrosło - stał pod drzwiami i nasłuchiwał z pewnym zdziwieniem, kto tam tak wrzeszczy.
Teraz Filipek siedzi już rozluźniony na moich kolanach, ale jest baaarrrdzo ruchliwy - żywe srebro. Wydaje mi się nawet nadpobudliwy, co mnie bynajmniej nie dziwi po jego przejściach, przeprowadzkach i w pierwszych godzinach w nowym, nieznanym jeszcze miejscu. Myślę, że po tygodniu, dwóch się uspokoi, a zabieg załatwi resztę niepokoju.
Piszę już tego posta od co najmniej godziny... szybciej się nie da w towarzystwie Filipa.
W tym czasie zauważyłam kilka nowych postów w wątku - dziękujemy za zainteresowanie.
Majorko, Filip ma podobno półtora roku. Wiem chyba o czym myślisz

ale mam nadzieję, że mu to nie pozostanie.
Idę teraz zobaczyć do Emilka...
Pozdrawia Fraszka z bandą dwojga
