niedziela, 11 marca godz. 9:00, ul. Piotrkowska 46, zimno czegośmałe czyste podwórko, dwie
Starsze Panie (siostry) karmicielki i ich stado:
- 4 kotki:
Kotka Matka i
Kotka Córka (obie czarne), bura
Ta Co Ma Ślimaki Na Bokach i
Dymna Matka przez
Starsze Panie nazwana
Cyganką- 2 kocury:
Bandzior (podobno kiedyś zrobił niezły kipisz u CoolCaty) i
Bury Trójłappóźną jesienią zeszłego roku
Dymna Matka zdecydowała, że to podwórko jest najlepszym miejscem do okocenia się
na szczęście udało się je namierzyć, tu opis:
viewtopic.php?f=1&t=122271&hilit=piotrkowska&start=1290 (na tej i na następnej stronie)
po tej akcji
Dymna Matka stała się mocno płochliwa
postanowiłam więc dać jej trochę czasu na oswojenie się z podwórkiem, stadem i
Starszymi Paniamiaż do dzisiaj, hih!
no więc było jak zwykle, a właściwie prawie jak zwykle (to "prawie" zmieniło mój stosunek do wkł*)
rozłożyłam majdan
zapaliłam papierosa
... i zaczęło się!
pielgrzymki (z wyjadaniem oczywiście) 5 kotów do połowy klatki!

tylko
Dymnej Matki nie ma
no to co, wacik (uwaga: najtańsze w Rossmanie!) i Waleriana!
ufff, podziałało
... łaskawie wyszła z Kociego Domku (czytaj: piwnica, do której na szczęście zgubił się klucz)
... łaskawie weszła do połowy klatki
... łaskawie wyjadła wkł* do połowy klatki (a ja (naiwna wielce) myślałam, że zostanie mi trochę do kanapek)

... po czym, spokojne wyszła
sprytna jakaś
powiedziałam
Starszym Paniom żeby pokiciały i nakarmiły resztę stada
pokiciały
nakarmiły
dziś niedziela, więc był krupnik i mielone mięso luz
a ja pilnowałam co by
Dymna Matka nie podeszła do misek
jak się stado najadło, dostałam trochę mielonego mięsa (i to jest to "prawie" co zmieniło mój stosunek do wkł*)
wstawiłam do klatki
... i znowu pielgrzymki!
musiałam odganiać od klatki tę część stada co już zjadła
i czekać aż da się złapać ta część stada co jeszcze nie jadła
po chwili usłyszałam magiczne zacykluk
(jednak to było zacykluk, zacyklik brzmi podejrzanie komputerowo, a wiadomo, że w "tamtych" czasach myszka to była tylko myszka)
ufff, udało się!

śliczna, drobniutka i dzika, bardzo płakała w drodze do kotologa
niech "żyje" mielone mięso luz!
... mry!
*wkł - czytaj: wędzona kurzęca łydka