tak właśnie myślałam Mikuś, że to by było dziwne, gdybyś nie mogła osobiście sprawdzić domu dla
Mysiorka.
A propos, mnie ostatnio wkur..zdenerwował jeden facet - zadzwonił pytając o naszego kota, nieważne jakiego, bo i tak nie dostanie żadnego. Facet zaczął mi się żalić, że dzwonił ostatnio do jednej ze śląskich kociarni i najpierw go przemaglowali a potem olewali jego telefony i że on nie rozumie co do diabła jest z tymi kociarami - przecież to są koty
bylejakie bez rodowodu, on daje dom, a one zamiast być szczęśliwe że się ktoś zgłasza, to go zwodzą, jakieś umowy każą wypełniać albo olewają!
Bezczelne
Powiedziałam mu, że im się nie dziwię, że my też najbardziej kochamy te bylejakie i chyba nie pogadamy
Hidi, a
Ksawciu ma swoją osobną kuwetę i miseczkę? Bo czasem o to się żrą koty, nie?
Chociaż... jak mama Michała przy drugim kocie podwoiła ilość dóbr, to koty wymyśliły, że do jednej kuwety będą sikać, a do drugiej kupkować i ustawiały się w kolejce
A z miseczkami jest tak, że kocurka wyżera jedzenie i swoje i kocura, więc muszą ich pilnować żeby jeden się nie spasł a drugi nie zagłodził

Dziwaki

Z innej beki - wszędzie znajduję sierść
Aszki! Jak wczoraj otworzyłam jej klatę to nastąpiła eskalacja uczuć w postaci ocierania się o moją twarz, lizanie jej i mruczenie i błaganie o głaski... I wszędzie, na twarzy, na włosach, na ubraniu to mam jeszcze, mimo mycia! Ona jest słodziutka, ale tylko do głaskania, jak widać...
Jest bardzo podobna do mojej koty, taka sama nerwuska - swoją do wszelakich zabiegów (czyszczenie uszu, obcinanie pazurów) kiedyś musiałam owijać kocykiem. Teraz (kilka lat po sterylce) niekoniecznie.
Aszka na rannym dyżurze nie pozostawiła żadnych śladów sikania.
Wczoraj
Sadza wskoczyła na taras kocykowy i zrzuciła mi na łeb ręczniki, po czym narobiła huku zrzucając także wiadro na odpady medyczne (na szczeście z dala ode mnie)

nie jest nudno! Przysłuchajcie się jej, czy ona świszczy czy mi się zdaje? Bo na pewno warczy
Irusia wczoraj bardzo ładnie bawiła się niedokręconą wodą

cieszę się, bo rzadko widzę, jak Ira daje się namówić na zabawę. Widać że ma ochotę, bo obserwuje uważnie i aż jej łapki drgają, ale przecie nie zniży się do plebsu
Dobrze, że
Hator idzie do stałego domu. To będzie dom wychodzący czy nie?
Ciągle nie mogę pozbyć się z głowy obrazu rozjechanego na ul. Mireckiego kota. Zobaczyłam go jak wracałam z dyżuru, koło 13. Od razu myślenie: czy jest możliwość że mogłam mu pomóc kiedy jeszcze żył, a przeszłam? Nie, musiałabym go zauważyć, leżał na środku jezdni... Wzięłam go na pobocze biedulka

I takie uczucie: ja tu pomagam kotom, a Ty kierowco zabijasz jednego z nich. Jak patrzyłam na tego, któremu się nie udało, to czułam, jak wszystko traci na znaczeniu...
