I po Dniu Kobiet
Reszta dni należy chyba do samczej strony
Znów napiszę,że dzień u nas jak co dzień. Sikunków sprzątanie.Choć jakby mniej.Mycie ranne podłóg, pralka chodzi od świtu, podawanie leków, dogłaskanie i wrzaski. Ach, te moje cholerowanie

Julka wszędobylska, skacząca jak jojo po kuchni wywaliła dziś MAŁY spodeczek mleka. Użebrała i powinnam siebie przekląć a nie ją.Bo sprzątania miałam jakby cała kanka wychlapała się na kuchnię. Tylko sufit (chyba

) nie był w mleczku. A ona smykła sobie tylko i łapiny w rant trafiły. Jak wychodziłam jeszcze siebie domywała.
Rafuś kicha na potęgę.Mam nadzieję,że to nic poważnego. Może uczulenie?

Na sierść.
Nastka rozwija się i nabiera ponownie coraz większej śmiałości. Nawet do kuwety w łazience już łazi. Jak weszłam i zapaliłam światło to zaskoczona zobaczyłam zaskoczoną Nastkę

. Co robi blondynka w takiej sytuacji? Blondynka mówi grzecznie "przepraszam", wycofuje się i gasi światło.

Sama siebie obejrzałam w lustrze.Czy to na pewno ja tak zrobiłam
Pikusiek spał na wyrku ,razem z resztą kociarstwa.Karmelek jest smutny ostatnio. Jemu domu brakuje.Bo Karmel pięknie,całym sobą się bawi tylko jakoś z nim nie chcą.
Wyjęłam rano suszarkę by ku uciesze TZ

zastawić praniem przedpokój. Zanim powiesiłam rzeczy koty rozrządziły się z żelastwem.Walące się druty narobiły huku na cały blok.A one szalały w tych prętach aż im łapinki się plątały. Córka dzielnie znosła wszelkie niedogodnośći.TZ nie było.Na nocce odpoczywał od nas.
