Jestem, dotarłam do domu.
Wczoraj jadąc do pracy odebrałam wyniki Marusi i podrzuciłam wetowi, bo chciał sobie przeanalizować przed dzisiejszą wizytą. Na pierwszy rzut oka wyniki są dobre, a głównie interesowała nas kreatynina i mocznik. Odrobinę podniesiony cukier, ale niegroźnie. A Marusia zachowuje się jakby nic się nie wydarzyło. Jest zadowolona, ma apetyt. Właśnie zjedli śniadanie. Wymiotów też nigdzie nie widzę. I bądź tu mądry.
A wyglądało to źle. Pierwsze wymioty mocno zakropkowane na czerwono krwią, a następne ciemne, zmieszana ślina z krwią. Tak jakby na początku świeżą krew zwymiotowała, a później się to mieszało ze śliną. I krew w kupie. Skonsultuję to z moim drugim wetem, jak już będzie uchwytny. Mógł to być np. wrzód, który pękł? Zgaduję, bo nic mi do głowy nie przychodzi. Ciała obcego raczej też wet nie podejrzewa.
saintpaulia pisze:Miałam się Marto pogniewać, że mnie na wątek nie zawołałaś. Ale teraz martwię się o Marunię i nie ma jak się złościć.

Oby wyniki były dobre. Upomnę się może o Gapcia więcej.
Oj, ja mam dziurawą pamięć, nawet nie pomyślałam, że nie wiesz o moim wątku. A założyłam go tego samego dnia co Ty swój. Natchnęłaś mnie.
Gapcio po usunięciu czterech mleczaków, krwawił, więc robię mu zastrzyki. I już wiem jak wygląda mały wkurzony kot. Mógłby nie tylko konkurować z Twoją Gajką, ale i wygrać w konkurencji małych wredot.