Dzięki za wsparcie

.
Nie, sprawy już sie rypły...ale pewnie będą nowe, i pewnie też nieudane.
Kichać to, teraz będzie o najważniejszym.
Otóż potrzebuję Waszej pomocy.
W poniższym.
Jest sobie taki jeden, który pojawia sie w moich postach ostatnio. Jest duży i biało rudy.
To nie jest Rozsądek ani Rozumek- to jest
DORIAN.
Miałam sporo czasu, żeby pomyśleć.
Najpierw argumenty przeciw:
Najważniejszym jest
brak miejsca. Na naprawdę bardzo małej powierzchni żyją sobie cztery dorosłe, w większości wielkie, koty, pies, jedna Duża i dwie małe Duże. Duże przywykły, kot też. Do dyspozycji mają spore podwórko, w domu niektóre cenią wysokopienność ( Plamek ), albo mają swoje miejsca ( Aluś ), albo po prostu często ich nie ma ( Zosia ). Co nie zmienia faktu, że kiedy wszyscy są w domu, tego miejsca jest naprawdę niewiele.
Drugi bardzo ważny argument to
brak pieniędzy. O ile wyżywię bez problemu dodatkowego kota, bo czego jak czego, ale jedzenia im póki co nie brakuje, to jeśli zajdzie potrzeba pójścia do weta, to klops. A co z kastracją, odrobaczaniem, testami? Z ewentualnym leczeniem? Nie wiem, co w Dorku siedzi, nie stwierdzę naocznie, oprócz tego świerzba.
I trzeci bardzo ważny argument, to
mój status w tym domu, a raczej jego brak. Nie wiem, jak długo będę tu jeszcze mieszkać, moja sytuacja jest niepewna bardzo. Nie mam nic swojego, właściwie jestem bezdomna...pamiętacie, jak w zeszłym roku babka zażyczyła sobie kaucje za zwierzaki? To i tak było nienajgorzej, bo byli tacy, którzy wogóle nie chcieli ze mna rozmawiać, jak usłyszeli, że mam koty.
Argument " za " jest tylko jeden....
A teraz myślcie i radźcie, kochane cioteczki, albo choćby sugerujcie...potrzebuje tego.