puszatku,nie wiem czy czytałas kiedys na jakims watku co Antonio wyprawia-teraz się juz powiedzmy uspokoił,ale było...dwa razy mało nie zabił się w domu....tak,w domu...Raz zderzył sie z naszym tymczasem bernardynem-szczeka złamana,całe szczescie,ze pekła wzdłuż,bo inaczej nie byłoby co składac.Na pamiatke ma przekrzywiony"ryj"

Nie było potrzeby przestawiania go,bo sie lekko przesuneło i Antos normalnie jadł...
Mineło 2-3 miesiące jak uległ kolejnemu wypadkowi

Zleciał z szafy..na pedał od rowerka stacjonarnego.Wygladał jak Gołota po przegranej walce...zerwany policzek,prawie oko wyjeta,przebite warga,pekniete podniebienie...Myslelismy ,ze nie przezyje operacji..Ale przezył i później dyndał na suficie,ale i siedział na nocniku Benia.Kot na pewno specjalnej troski....no,ale czego się nie robi dla Antonia
Tak mysle,ze przez te moje koty "specjałki'to nerwicy mozna się nabawić
