Anna61 pisze:Jak Kasia Marysiu?
No, więc sprawy mają się tak:
w poniedziałek w czasie pracy pójdę do weta, żeby zastanowił się, co z tym wszystkim robić i ocenił to, co ja wymyśliłam, A na razie, przez ostatnie dni wyczytałam wszystko, co możliwe, na temat problemów nerkowych i odświeżyłam pamięć co do leczenia niegdyś Mrusi, gdy siadły jej nerki w związku z infekcją pęcherza.
U Kasi prawie na pewno ma to związek z problemami z pęcherzem moczowym, zębami, zabiegiem usuwania kamienia i nadziąślaka.
Podsumowując wyniki Kasi to żadne parametry poza kreatyniną i mocznikiem nie odbiegają od normy. Stosunek mocznika do kreatyniny wyniósł poniżej 25, a więc to także wskazywałoby raczej na problem doraźny niż PNN.
Musimy także uwzględnić to, że Kasia nie jest młodym kotem, ma słabe serce i jest kotem nadwrażliwym, niezwykle podatnym na stres. Dodatkowo jest obciążona idiopatycznym zapaleniem pęcherza, co dodatkowo wymaga obchodzenia się z nią jak najdelikatniej - i pod względem fizycznym i psychicznym.
Ze względu na to, że mocznik i kreatynina są przekroczone musiałam jakoś zareagować, więc dopajam Kasię z buteleczki (ok. 150 ml na dzień, jutro i pojutrze dostanie więcej) i podaję jej 1/4 tabletki Famidyny 2x na dzień. Kasia zachowuje się normalnie - je z apetytem, sama pije dodatkowo z poidełka (ale też normalnie), bawi się i jest taka, jak zawsze.
Podczas pojenia z buteleczki Kasia protestuje i pyskuje, jak to ona, ale jak tak sobie siedzimy, a ja gadam do niej, głaszczę ją itp. to na pewno stres jest minimalny: Kasia jest tylko zła, ale ani się nie boi ani nie czuje krzywdzona.
W tej chwili nie jest na razie na 100% pewne, że to, co dzieje się z nerkami Kasi to PNN, no i wyniki badania jej nie potwierdzają. Dlatego jestem zdecydowana stosować najbardziej łagodne metody, bo pamiętam, jak w podobnym przypadku Mrusi, zastosowanie agresywnych metod (płukanie z zastosowaniem Furosemidu) o mało nie wyprawiło jej na tamten świat 2,5 roku przed czasem. Poza tym Mrusia była kotem spokojnym, natomiast Kasia zawsze po powrocie z lecznicy wychodzi z transporterka i pada na podłogę, a następnie leży, jak nieżywa przez dłuższą chwilę, ciężko dysząc, zanim wróci do sił.
Przeczytałam na wątkach kotów nerkowych, że pojenie naturalne, jak najdłużej, jest najbardziej wskazane, także ze względu na minimum stresu, co w przypadku kotów z chorobami nerek, a jeszcze dodatkowo z idiopatycznym zapaleniem pęcherza jest sprawą zasadniczą. Podzielam także opinię, że należy zachowywać maksymalną ostrożność przy stosowaniu środków moczopędnych - potwierdza to przypadek Mrusi, leczonej "rutynowo".
Nie wiem, jak będzie dalej, ale jestem świadoma tego, że podawanie Kasi kroplówek dożylnych nigdy nie będzie możliwe - ona nie zniesie czegoś takiego, chyba, że byłaby nieprzytomna. Z kroplówkami podskórnymi też mógłby być problem - nawet do zrobienia zastrzyku Kasia musi być przytrzymywana przez dwie osoby, a jej zdenerwowanie przy najprostszych zabiegach jest nie do opisania.