dziś się udało

wczoraj zbyt późno z pracy wyszłam.
Pół godziny zabrało mi złapanie Trola. Najpierw się nieco ganialiśmy między pokojem a kuchnią - reszta pomieszczeń zamknięta. Tak mi się wydawało do momentu gdy się nie wdarł do sypialni. To są takie zasuwane drzwi - udało mu się je sforsować. A potem była gonitwa pod łóżkiem, obok łóżka. Skończyło się rozwaleniem łóżka. A Trola dorwałam na parapecie. W momencie gdy sikał na kocyk. Chyba ze strachu.
Ale chwilę wcześniej śmieszna sytuacja. Kontenerek został na korytarzu.
Próbuję wygonić drania z sypialni. Pacze kot wyszedł. Idę na korytarza - pacze dalej a tu Trol w kontenerku. Bosko - tak sobie myślę. Zamknęłam kratkę. Zabieram się za ubieranie. Tknęło mnie coś. Zagladam do kontenerka no i zwątpiłam. Pooglądałam go z wielu stron u iznałam, że to Korek się tam wpakował. Byłby niezły ubaw gdyby to dopiero odkryła w gabinecie

Ale prawo do pomyłki mam prawda? Podobni są nieco

Złapany Trol nasrał do kontenerka. W sumie dobrze bo od razu materiał do badań świezutki mamy. A że w planach zbiorowe odrobaczanie to jak znalazł. Zmieniłam kontenerek to nasrał w drugim.
Ale w obu przypadkach trzymał się jak najdalej i się nie ubrudził.
U pani doktor swojej kot okazał się nawet grzeczny. Nie syczał, nie uciekał, nie bił.
Oglądnięty i obadany.
Charczący oddech to nie żadna narośl w nosie tylko zapalenie oskrzeli.
Zęby - stany zapalne i pozostawiony korzeń i jeden ząbek, który się wbija w podniebienie - paani vet twierdzi co by wszystko usunąć.
Po za tym uszka ok, sierść ok.
Badania krwi - morfologia - od ręki - jest ok - po za parametrami wskazujacymi na stan zapalny - paszcza i oskrzela.
W kupolu czysto - żadnego życia wewnętrznego.
Pozostałe wyniki - biochemia - miały być około 18. Miałam zadzwonić i... usnęłam. Metro obudził mnie około 22 ale nie dzwoniłam już. Za to w skrzynce mam maiala od Pani doktor a w nim wieść, że wyniki nadzwyczaj dobre! Biochemia ok.
Hurra!! hurra!!
Trol dostał zastrzyk z antybiotykiem i tableteczki do połykania.
Nie bedzie problemu - bo cokolwiek mu w wołowinkę zmieloną zawinę to zjada.
A po powrocie do domu zachciało mi się go jeszcze wyczesać zanim go wypuszczę z kontenerka. Ja to mam zachcianki. Zostałam przywołana do porzadku. Łapą! Uzbrojoną aczkolwiek przyciętą.
A potem zamelinował sie na półce regału z ksiażkami i focha stroił jakieś pół godziny.
Po czym wrócił do swoich zajęć. Zaspałam i do Edyty też nie zadzwoniłam. Przepraszam. Ale teraz już mi nie wypada dzwonić.
I tak oto mamy zrobiony przegląd Trola. A Trol dostał nową budkę. Bo te które są to ... no są takie troche na niego... za małe?
A pisałam, że jeszcze przy okazji zważyliśmy koteczka?
No. Transporterek waży 1,4kg...
Trol ... 6,6kg
ja mu nic nie zrobiłam
to napewno ta zimowa sierść
kawał chłopa