Aleśta
naczaskały!
Najpierw powitania.
Witam serdecznie cioteczki
kocurzycę, marysieńkę, jolukę i Karolek(ona) na moim wąteczku. Bardzo się cieszę, że jesteście tu ze mną

.
Osobne powitania dla cioteczki
bianco nero, jako, że miałam przyjemnośc poznać ją osobiście.
Kasiu, jak najbardziej, można się wprosić na buziaczki, mizianki, baranki i co tam jeszcze sobie życzysz

.
Wczoraj się zarobiłam na śmierć. Teraz trzeba mnie ekshumować i ożywić. Mam zamówienie zbiorowe, staram się bardzo, ale przez ten skaleczony palec mi nie idzie

. To tak akurat na czubku opuszka, ani kółeczka odgiąć, ani dobrze przytrzymać...ale do 8 marca musze zdążyć, choćby nie wiem, co.
Ktoś tu niedawno o wiośnie wspominał

.
Ja tam nie wiem, ale u nas śnieg sypie jak pomylony.
Idąc do sklepu dziś dorwałam rudego bandytę...On się wogóle nie boi, miałam na wyciągnięcie ręki jego rude pycho, a zanim wyciągnęłam komórkę, to sie oddalił, bić mu się zachciało. Z daleka rzeczony chuligan wygląda tak:

Choć tak brudny i wypaprany, jest jednym z najpiękniejszych kotów, jakie widziałam. Jest po prostu skończenie piękny

.
Ma grube jak u mojego Punia futro, na nosku idealny rudy rombik i złote oczy. Jestem śmiertelnie zakochana i od tej pory nie ruszam sie z domu bez aparatu.
Po prawej stronie widać drobnego burania...obraz nedzy i rozpaczy

. Pojawił się niewiadomo skąd, jest niewielki, bardzo chudy, lewe oko w tragicznym stanie, prawie na wierzchu, zaciągnięte bielmem, najprawdopodobniej wskutek nieleczonego kk...
Normalnie ręce opadają, nie wiem, skąd te biedaki przychodzą, mam ich coraz więcej.....