Zastrzyk zrobiłam na raty, bo mi się Oruś wyrwał.
Faktycznie, nie było tak źle

Ta ranka jest dla niego bolesna, ale lekarka nie widzi potrzeby chirurgicznej interwencji a ja się o niego martwię. Kupę i siku robi normalnie, gania po domu - normalnie, więc może przeżyje
Sarusia już je normalnie. Wczoraj udało się jej zdjąć na moment fartuszek i już sobie kawałek rany rozlizała

Już mnie się nie boi, nie ucieka przede mną. Przyszła dziś po południu na pieszczoty do mnie
Citka przychodzi do mnie w nocy do łózka i co ciekawe, Oruś też. Ona kładzie się w okolicy kolan a on przy samej twarzy i oboje przodem do siebie, a potem wlepiają się w siebie. Citka chyba nawet polubiła Orusia - ale jego nie sposób nie kochać.
Oruś wtarabania się mi na kolana - układa wygodnie, przytula swoją twarz najbliżej mojej twarzy i idzie spać. Przy tym non stop mruczy rozkosznie. Saruchna też przy każdym moim dotyku mruczy
Citka pierwszy raz nie jest zazdrosna
